Pozostaję wierna pani Kasi. Od pewnego czasu czytam każdą jej nową powieść. Na "Spełnienia marzeń" autorka kazała nam naprawdę długo czekać...
Klaudia właśnie skończyła osiemnaście lat i...postanowiła uciec z domu. Domu, który skrywa koszmar. Przeprowadza się na Czereśniową, do maleńkiego starego domku. W poszukiwaniu pracy trafia kilka domów dalej, do Kamila. Młody człowiek w wyniku pewnego wypadku stracił wzrok. Co ich połączy? Nic oczywistego :).
Nawet jeżeli na początku sytuacja wydaje się być oczywista, a zakończenie przewidywalne, książka zaskakuje. Po drodze w akcję wplątuje się masa złych ludzi, dokładnie jak w zwyczajnym, nieprzesłodzonym życiu. Historia Klaudii już sama w sobie jest dość...straszna. W każdym momencie, w którym czytelnikowi wydaje się, że bohaterowie w końcu wyjdą na prostą, pojawia się ktoś...coś. Z pozoru idylliczne miejsce, piękna historia, nie pozwala jednak odczuć czytelnikowi, że "Spełnienia marzeń" jest odrealniona. Nie jest.
Przy tym wszystkim, to historia, którą mogła napisać tylko Katarzyna Michalak. Warszawa, a tu miejsce tak magiczne i...wiejskie. Beznadziejna sytuacja, która wydaje się, nie doczeka się happy-endu.
Katarzyna Michalak w formie. Książka warta polecenia. Wiosenna, przyjemnie obyczajowa...Na leniwy weekend, albo deszczowy wieczór.
Przeczytałam tylko jedną książkę autorki, muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę. Zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńNiestety ja nie potrafię się przekonać do autorki.
OdpowiedzUsuńRóżne opinie ma ta autorka, muszę w końcu sięgnąć po jakąś jej książkę i poznać jej styl pisania :)
OdpowiedzUsuń