środa, 30 sierpnia 2017

Dwoje- Anna Górecka, Andrzej Kopacki

 
   Powtarzam to chyba za każdym razem, kiedy sięgam po debiut, ale...naprawdę rzadko je czytam. Żyjemy w czasach, w których wydanie książki jest niemal tak łatwe, jak opublikowanie posta na Facebooku. Szkoda mi czasu na książki, które nic nie wnoszą. Ten debiut...wydał mi się jednak inny. Głównie za sprawą autorów, którzy w zasadzie...nie do końca są debiutantami.
    Anna Górecka jest tłumaczką, autorką publikacji na temat literatury węgierskiej. Andrzej Kopacki pisze o literaturze niemieckojęzycznej, również tłumacz. Trudno dwie poważne postaci nazwać debiutantami. Bardzo ciekawiło mnie, co mogą mieć do powiedzenia, kiedy wejdą w ramy powieści.
   "Dwoje" można chyba nazwać powieścią epistolarną. Czy ktoś jeszcze pamięta o tej formie? O "Les liaisons dangereuses"'- "Niebezpiecznych związkach"? Licealiści i studenci filologii romańskiej z pewnością ;-). No tak, bo kto w dzisiejszych czasach pisze listy...Otóż bohaterowie powieści "Dwoje". Nie piszą do siebie, bynajmniej. Ona wspomina miłość sprzed lat, wydaje się, że ciągle nią żyje. On, na zakręcie życia, w szpitalu spotyka dawnego trenera w śpiączce. To do niego kieruje swoje listy. Spotykają się, a i to za duże słowo, przypadkiem. On zauważa ją przez witrynę jej antykwariatu. Niby nic się nie zmienia, dorośli, dojrzali ludzie, nie ulegają iluzjom zauroczeń, jednak...jego listy zaczynają coraz bardziej opowiadać o kobiecie, ona przestaje wzdychać za dawnym kochankiem, wspomina mężczyznę widzianego przez szybę. Zanim ulegną, napiszą o tym wiele, wiele listów. Te będą najpiękniejsze. 
   Wydaje mi się, że autorzy postawili sobie ogromnie trudne zadanie. Przy pewnie sporym dorobku naukowym, napisać powieść, której główną ścieżką jest zakochanie...Czy się udało? Chyba nie mogło być lepiej. Każde słowo jest tu wyważone, trafione i piękne.  
  Dla samego obcowania z pięknymi zdaniami, to się po prostu bardzo przyjemnie czyta. Historia pięknej, dojrzałej miłości, jakich naprawdę mało w literackich nowościach. Pobudza wyobraźnię słowem, nie tanim chwytem. 
   Bardzo jesienna, albo trochę późno letnia. Z tą książką chce się spędzić noc. Czytałam z uśmiechem, z nostalgią, z rumieńcem. Najlepsze podsumowanie stanowi jednak fakt, że "Dwoje" rozkołysało mnie do tego stopnia, że chyba pierwszy raz w życiu napisałam list. Na zwykłym papierze, nie mail. Taki, który kończył się słowem tęsknię... 

środa, 23 sierpnia 2017

Tego lata w Zawrociu- Hanna Kowalewska

    Przyznaję, nie czytałam wcześniejszego wydania. Czytałam za to późniejsze książki autorki. Kołyszą nostalgią, polskością, brakiem przekoloryzowania. Wydawnictwo Literackie wydało serię na nowo, w pięknej szacie. Po przeczytaniu myślę, że nie ma lepszego czasu na tę książkę, niż późne lato. 
   Matylda dostaje w spadku dworek, Zawrocie, z całym inwentarzem i... tajemniczą historią babki Aleksandry. Nielubiana starsza pani, postrach Zawrocia, babcia, która nigdy nie spotkała swojej wnuczki, w testamencie zapisuje Zawrocie Matyldzie. Nikt nie rozumie jej decyzji, nawet sama spadkobierczyni. Matylda spróbuje rozwiązać zagadkę babki, Zawrocia, kuzyna Pawła i kolejnych, stających na jej drodze czarnych charakterów, ludzi, którzy zrobią wszystko, by ją z Zawrocia wygnać.  
   Moje zamiłowanie do polskich autorów i polskiej wsi latem jest jakby większe. Tym bardziej pod koniec sierpnia, w najbardziej dojrzałej, ciepłej porze. Ulotna chwila i idealna na ten czas lektura. Historię Matyldy, opowiadaną dla babki, z setkami pytań, z zagadkami, które rozwiązuje czytelnik, wcale nie autorka, czyta się jednym tchem. Napisana dawno temu, ciągle aktualna. Pięknie odświeżona. Po lekturze sama zostałam z wieloma pytaniami, przede wszystkim urwanym wątkiem Matyldy i Pawła. Wiem, że jest kontynuacja, czekam na nowe wydanie i wierzę, że historia skręci na odpowiednie tory. 
   "Tego lata w Zawrociu" trzeba przeczytać teraz. Koniec sierpnia, prawie całe wakacje za nami, przed nami jesień, ale do póki spadają pierwsze papierówki, przed śliwkami węgierkami...Wybrałabym się na weekend do babci, na wieś. Ułożyłabym się w hamaku i pobujała jeszcze z "Tego lata...". Polecam, ale przeczytać trzeba już :-).