piątek, 26 listopada 2021

Wielka Panda i Mały Smok- James Norbury

 
    To nie jest książka do czytania, ani nawet do oglądania. To książka, którą się czuje. Otwierasz na dowolnej stronie i okazuje się, że słowa, które na niej czytasz, w swojej przepięknej prostocie, zawierają tyle mądrości, ile trudno wyjaśnić najlepszym psychoterapeutom. 
    Książka dedykowana jest dzieciom, ale podobnie jak w "Małym Księciu", najwięcej mądrości odkryją w niej dorośli. Dla mnie, to jak zbiór najcenniejszej poezji. Prostej, która trafia w najczulsze struny ludzkiej duszy. 
    Przepięknie wydana, ilustrowana w taki sam prosty, przejrzysty sposób. Chcecie kupić ją swoim dzieciom pod choinkę, by potem samemu wielokrotnie po nią sięgać. W trudniejszych momentach, albo jako źródło mądrych cytatów, czy myśli, które pozostaną w naszej głowie na bardzo długo.  

    Jedna z piękniejszych książek, jakie mam w swojej bibliotece. Będę ją czytać sama, sięgnę do niej jeszcze wielokrotnie. A za kilka lat będę oglądać razem z moimi dziećmi. I tłumaczyć im na jej podstawie zawiłe meandry ludzkiej psychiki. 





środa, 24 listopada 2021

Dobrze, że jesteś- Gabriela Gargaś

 

    Autorki nie trzeba żadnej polskiej czytelniczce przedstawiać. Gabriela Gargaś pisze książki dla kobiet, które wzruszają, bawią, a dla mnie przede wszystkim- umilają oczekiwanie na Boże Narodzenie.  Jej książki jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Są ciepłe, wzruszające, piękne. 

    Główni bohaterowie są jak ogień i woda. Borys jest pracoholikiem, powiedziałabym nawet- sztywniakiem. Nie lubi Bożego Narodzenia, nie zajmuje się takimi głupstwami, jak ubieranie choinki. Zoja natomiast jest zupełnie szalona, roztrzepana. Na Święta nigdy nie może się zdecydować na jedno drzewko, dlatego co roku ubiera aż... trzy. Ich losy połączą się, ale czy uda im się dostosować do siebie nawzajem? 

    Nie chciałabym zdradzać fabuły, bo tej książki się nie czyta, ją się...przeżywa. Najpierw wciąga bardzo dynamicznie płynącą, przyjemną historią, a potem... jakby ktoś nagle roztrzaskał przede mną piękną, bogato zdobioną filiżankę, z głośnym hukiem. Wszystko, co wcześniej napisałam, zmienia się z jednym, trudnym wydarzeniem. Nagle, z fajnej historii, czytelnik stawia czoło łzom wzruszenia, złości, bezsilności. Dokładnie tak, jak bohaterowie książki. 

    Ale pojawiają się również miłe akcenty. Jest Benedykt, barwna postać... kloszarda, który wprowadza w życie głównych bohaterów radość, nadzieję. I zdarzenia, które dają szansę, na lepszą przyszłość, a także na pogodzenie z przeszłością. 

    Ciężko będzie jakiejkolwiek kolejnej książce zrzucić "Dobrze, że jesteś" z mojego prywatnego podium. Świąteczna, ale przede wszystkim ogromnie, do łez wzruszająca. Przywracająca wiarę w cud, w nowe szanse, w naprawianie błędów przeszłości i optymistyczne spojrzenie w przyszłość. Po prostu piękna, otulająca, cudowna. Bardzo chcecie ją przeczytać. 



czwartek, 18 listopada 2021

Dziewczynka z ciasteczkami- Ewa Formella


     Pierwsza w tym roku świąteczna historia. Bardzo szybko, bo przyznaję, że zaczęłam ją czytać jeszcze we wrześniu. Taka moja świąteczna słabość... 

    Główna bohaterka, Zosia, jest małą dziewczynką. Tak jak przed laty, w czasie wojny, pewna mała dziewczynka, Zosia sprzedaje na ulicy ciasteczka. 

    Mama Zosi wychowuje ją samotnie, dlatego, kiedy ta pierwsza pracuje całymi dniami, dziewczynka większą część wolnego czasu spędza u sąsiadki starszej pani, Krystyny, a potem również i pewnego starszego pana. 

    Przyjemnie pokazany Gdańsk, autorka wplata wielokrotnie legendy i przypowieści. Co więcej, przez narrację poprowadzoną z perspektywy dziecka, widziałam zimę, codzienność przedświąteczną i świat, oczami dziecka. Przypomniała mi się nadzieja, szczęście przepełniające dziecięce serce w grudniu. 

    Historia jest prosta i choć raczej przewidywalna, to przyjemnie ciepła, urocza. Taka pięknie, naiwnie świąteczna. Dzięki tej historii można zobaczyć Święta Bożego Narodzenia oczami dziecka. Nie znam osoby, która nie tęskniłaby za takim odczuwaniem, dziecięcym, Świąt. I Gdańsk przedstawiony w tej powieści jest w taki sposób, że zamarzyłam, by móc go odwiedzić w grudniu. 

poniedziałek, 15 listopada 2021

Jak zawsze w grudniu- Emily Stone

 
    Po świąteczne książki, których akcja nie dzieje się w Polsce, staram się sięgać najwcześniej. Głównie dlatego, że klimat Świąt, to dla mnie jednak wszystkie polskie tradycje. Lubię jednak odpowiednio wcześniej, na przykład w listopadzie ;-) zanurzyć się w klimat zupełnie inny niż ten nasz, polski. Zachęcona opisem, w którym wydawca pisze, że to książka idealna dla fanów "Zanim się pojawiłeś" i "Last Christmas". 

    Główni bohaterowie wpadają na siebie w wyniku małej stłuczki. Ich losy przeplatają się, a potem... nagle zupełnie rozłączają. Mija wiosna lato, jesień, aż czytelnik ponownie wędruje za bohaterami (którzy w tym czasie żyją osobno, w zasadzie bez szans na ponowne spotkanie) do Bożego Narodzenia, które wszystko zmienia. 

    Naturalnie, jeżeli spojrzymy, do jakich książek wydawnictwo porównało "Jak zawsze w grudniu", możemy się spodziewać, że wydarzy się coś... trudnego. Nie będę spojlerować, zatrzymam się w tym momencie, ale tak, proponowałabym przygotować sobie chusteczki. 
    Główna bohaterka ma za sobą trudne przeżycia, właśnie rozstała się ze swoim chłopakiem. Są Święta, a ona najprawdopodobniej zostanie sama. Do tego musi iść na nudną firmową wigilię. Z pomocą przychodzi Max, który... tak szybko jak się pojawi w jej życiu, tak szybko z niego zniknie. 

    To nie jest typowa, sielankowa historia świąteczna, w której wszystko kończy się happy-endem. Pojawiają się łzy, które trudno opanować, wzruszenie i poczucie chyba niesprawiedliwości. Życie, a w zasadzie autorka w ogóle nie oszczędza Josie.  

    Czytelnika może zaskoczyć fakt, że książka nie dzieje się w zasadzie wyłącznie w Święta, ale od Bożego Narodzenia, do następnego. Przez to ta świąteczność nieco się rozkłada. 
    "Jak zawsze w grudniu" to piękna, wzruszająca historia o tym, że życie rzadko bywa bajkowo- sielankowe. Taka, po przeczytaniu której ma się ochotę kogoś przytulić, popłakać. To trochę taki świąteczny "Promyczek" :-).  


piątek, 12 listopada 2021

Moja lista gości- Rebecca Serle


     Autorkę poznałam przy okazji powieści "Pięć lat z życia Dannie Kohan", która to książka poza tym, że poprowadzona w rewolucyjny sposób, na długo zagościła w moich czytelniczych wspomnieniach. Jako słodko-gorzka, ciepła historia. 

    "Moja lista gości" ponownie jest w pewien sposób przewrotna. Główna bohaterka dawno dawno temu sporządziła listę osób, z którymi chciałaby zjeść kolację. Biorąc pod uwagę również osoby zmarłe i te, których nigdy nie znała osobiście. W dniu urodzin, jej marzenie się spełnia. Sabrina nie może jednak rozgryźć, jaki jest powód tego spotkania, co miałoby ono zmienić. Nie wie, czy bliscy przybywający z przeszłości zwiastują zmianę przyszłości, czy może spotkanie pozwoli jej na zmianę biegu wydarzeń? 

    Wiedziałam o tej książce, że jest dobra na długo za nim kurier zostawił ją pod moimi drzwiami. Głównie przez poprzednią powieść autorki, którą byłam ogromnie zachwycona. Co więcej, widziałam ogrom bardzo pozytywnych opinii. Naturalnie, starałam się nie sugerować, ale poprzeczka wędrowała wysoko do góry. 

    Jest piękna. Podziwiam autorkę, której wyobraźnia podsuwa tak niesamowite pomysły, a ona sama potrafi opisać je w taki sposób, że czytelnik wierzy jej od pierwszej strony. Co więcej, ani przez chwilę nie wątpi w realność opisanych zdarzeń. 

    "Moja lista gości" to piękna i jednocześnie gorzko- smutna powieść o godzeniu się ze swoją przeszłością, o rozumieniu bolesnych zdarzeń, przede wszystkim jednak o tym, że jeżeli spojrzymy wstecz, przyjrzymy się naszemu życiu, możemy dojrzeć szczegóły, które zupełnie zmienią naszą teraźniejszość. 

    To także książka o trudnej sztuce pożegnań, które następują znienacka. Wzruszająca, trudna. Oby więcej takich książek w naszych bibliotekach! 

piątek, 5 listopada 2021

Dom w butelce- Agnieszka Jucewicz, Magdalena Kicińska

 
    Muszę przyznać, że bardzo wiele lat żyłam w pięknej, wyidealizowanej bajce rodzinnej, w której było bardzo niewiele alkoholu, z pewnością natomiast, w moim najbliższym otoczeniu nie istniał problem uzależnienia. Alkohol kojarzył mi się... miło. Do czasu. 

    Mając dwadzieścia kilka lat poszłam do sezonowej pracy w ośrodku wczasowym, sprzedawałam w sklepie. Wiecie, co sprzedaje się tam najlepiej? Kilka rzeczy, lody, napoje, alkohol. Gdybym miała porównać, czy więcej przed dwa miesiące sprzedałam wody, czy piwa, to z pewnością wygrywa to drugie. I małpeczki. Przychodzili mężczyźni od 8 rano po te małpeczki. Do 15 potrafili wypić co najmniej pół litra. 

    Pamiętam, jak kiedyś przed zamknięciem przyszła do mnie para z małym dzieckiem. Obydwoje już pijani, kupili cały plecak alkoholu i lizaka dla córeczki... Dziecko było beztroskie, szczęśliwie, ku mojemu zaskoczeniu. 

    Dzisiaj jestem psychologiem, widziałam i usłyszałam sporo. Niewiele mnie dziwi. Wiem natomiast, że nie ma trafniejszego przysłowia, niż "czym skorupka za młodu nasiąknie...". Od tego nie da się uciec, to siedzi w każdym z nas. Dzieciństwo. Co jeżeli, to dzieciństwo utopione jest w wódce? 

    "Dom w butelce" to zbiór wywiadów z DDA- dorosłymi dziećmi alkoholików. Niektóre z tych historii są straszne, inne takie... zwykłe, sąsiedzkie, mogłyby wydarzyć się na mojej ulicy. To, co mam wrażenie, najbardziej poruszające w tych historiach to ich powszechność. Więcej nawet, one nie są wstrząsające. Są takie, jakie słyszy się u babci na herbacie, kiedy opowiada o sąsiadach. Takie, jak dzieją się za ścianą. Dopiero kiedy kończyłam czytać dotarło do mnie, na czym polega wstrząsająca rola tej książki. 

    To, że dziadkowie, rodzice, pokolenia wstecz, pili, wszyscy wiemy. Wszyscy słyszeliśmy wielokrotnie, że wtedy nie mówiło się o uzależnieniu, chłop jak po pijaku bił, to trudno, taki temperament. I wryło się to w naród, w kolejne pokolenia, jak bolesny, brzydki tatuaż. Naznaczeni jesteśmy, narodowo, wszyscy. Pijaństwem, zgodą na nie (!) i na uzależnianie kolejnych pokoleń. Bardziej szokujące ciągle jest, że ktoś nie pije, niż to, że upija się do nieprzytomności co weekend. Usprawiedliwiamy i wzmacniamy kolejne pokolenia w pijaństwie. Kupując dzieciom "szampana" uczymy je picia od przedszkola. Przesada? Dlaczego zatem nie nalejemy im soku do szklanek, tylko oranżady do kieliszków? I te obrzydliwie reklamy piwa, od których człowiekowi od razu zasycha w ustach. 

    Okrutnie ważna książka, która jak właśnie sprawdziłam, jest na (w dniu 13.10.21) setnym miejscu listy bestsellerów empiku. Niech się pnie i szerzy smutną wieść o tym, że alkohol niesie za sobą pokoleniowe konsekwencje. Jeżeli chociaż jeden człowiek poczuje dzięki tej książce potrzebę pójścia na terapię, bo dowie się, że jest DDA, to będzie to najważniejsza książka, jaką dotychczas przeczytał. I dlatego, warto o niej głośno mówić. Bardzo głośno.