czwartek, 20 lutego 2020

Tysiące książek mieści się w mojej kieszeni

     Kiedy opowiadam o recenzowaniu książek, spotykam się zazwyczaj z dwoma pytaniami. Po pierwsze- kiedy znajduję na to czas? (Polecam brak telewizora ;-)) i po drugie- Gdzie ty to wszystko trzymasz? Hm...To akurat realny i...ogromny problem. Książki mam wszędzie. Dosłownie, nie tylko na regałach, ale też na parapetach, przy łóżku i na stole w kuchni. Ratuje mnie tylko jedno...czytnik. Ceny ebooków są jednak porównywalne z cenami książek papierowych. Jeżeli zatem mam wydać tyle samo pieniędzy, to wolę mieć realną, namacalną wersję książki. Co innego, gdyby w cenie mniej więcej jednej książki mieć dostęp do tysięcy tytułów... 
   Z pomocą przychodzi platforma Legimi. To taki jakby...Netflix, tylko zamiast filmów i seriali, mamy do dyspozycji książki. 

Jak to działa? 

Na początek Legimi proponuje nam dwa tygodnie bezpłatnego dostępu do platformy. Po okresie próbnym wybieramy abonament, w cenie (w dniu 26.01.20) 32,99 zł za dostęp do samych ebooków i 39,99 za dostęp do ebooków i audiobooków. Instalujemy aplikację na telefonie i w zasadzie możemy już czytać. Możemy czytać nie tylko na telefonie, ale również na komputerze, tablecie. Abonament daje możliwość korzystania z Legimi na 4 różnych urządzeniach. 
   Potem pozostaje już tylko przejrzenie ogromnego zbioru książek i wybranie najciekawszej lektury. Proste, prawda? Wybrana książka ląduje na naszej półce. My czytamy, a Legimi liczy, ile czasu spędzamy na lekturze (to świetna sprawa, można zobaczyć ile dziennie czytamy i porównać to na przykład do czasu spędzonego na Facebooku. Nadal zastanawiacie się skąd wziąć czas na czytanie? ;)). 

Legimi na Kindle 

Super, powiecie, ale co jeżeli korzystamy z czytnika? Zastanawiałam się nad tym samym, bo super jest móc czytać na telefonie, który mamy zawsze ze sobą, ale znacznie przyjemniej czyta się na czytniku. Legimi pozwala po sparowaniu aplikacji z Kindle'm na ściągnięcie dziesięciu książek na swój czytnik.  
Czytnik za złotówkę 
To nie wszystko. Jeżeli nie macie swojego czytnika, ale Wasze oczy męczą się czytaniem na telefonie czy tablecie, Legimi proponuje też czytniki- Inkbook lub Pocketbook. Abonament wzrasta wtedy o ratę za czytnik i wynosi około 60 zł, w zależności od tego, jaki czytnik wybierzecie. 

     Zastanawiam się, czy można jeszcze prościej. Legimi jest platformą innowacyjną, taką, której powinien zazdrościć nam świat. Dla pojedynczego czytelnika oznacza to, że w każdej chwili może sięgnąć po interesującą go książkę i od razu zacząć czytać. Nie zapłaci przy tym więcej, niż za jedną książkę kupioną w Empiku. 
    Ja korzystałam z Legimi kilka lat temu, kiedy katalog książek był znacznie mniejszy. Teraz, kiedy zaczęłam tę przygodę na nowo, zaskoczyła mnie ilość nowości i bestsellerów. Ogromny plus za możliwość zgrania książek na Kindle. Jeżeli nadal Was nie przekonałam, proponuję spróbować okresu próbnego. Tylko uwaga! Ta zabawa wciąga...;-)  

sobota, 15 lutego 2020

Stacja miłość- Zoe Folbigg


     Sama nie wiem, co skłoniło mnie do przeczytania tej książki. Nie poleciałam (tym razem :D) na okładkę, historia nie wydawała mi się szczególna, ale otworzyłam ją w piątek wieczorem i z ogromną przyjemnością skończyłam w niedzielę rano. 
    Główna bohaterka, Maya, codziennie dojeżdża do pracy pociągiem. Pracuje w firmie modowej, w której niebawem ma dostać awans. Pewnego dnia do pociągu wsiada mężczyzna, od którego Maya nie może oderwać wzroku. I już wie. Zakochała się. Czy to w ogóle jest możliwe? I czy taka miłość ma szansę na zaistnienie? 
    Maya jest taką...dziewczyną z sąsiedztwa. Ale nie z rodzaju tych, które mają paczkę przyjaciół, którzy kibicują jej w drodze do szczęśliwego związku. Raczej z tych, które mija się codziennie na ulicy, które wydają się takie...normalne i nic nie wskazuje na to, jak ogromna przepełnia je samotność. Wydaje mi się, że to właśnie ona pcha Mayę w szpony uczucia do mężczyzny, który może w ogóle nigdy nie dowiedzieć się o jej istnieniu. 
     Z jednej strony, powiecie, nierealna historia, bez szans na zaistnienie w rzeczywistości, a z drugiej...Niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nigdy nie wzdychała do mężczyzny spotykanego codziennie w pociągu, tramwaju, sklepie, kościele, gdziekolwiek. Ja wzdychałam. I robiłam dokładnie to samo co Maya. 
   Znacie Okuniewską? Znacie podcast Moje Przyjaciółki Idiotki? To książka o takiej idiotce. Nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Taka...lekka, podnosząca na duchu, przywracająca wiarę w miłość od pierwszego wejrzenia i w to, że czasami warto poczekać, zawalczyć i przede wszystkim mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Bo miłość może być wszędzie. Do sobotniej kawy, albo na poprawę nastroju po kiepskim poniedziałku. Bardzo przyjemna.