środa, 27 maja 2015

Oddech- Monika Jaruzelska

  Pani Moniko, urodziłam się prawie dziesięć lat po stanie wojennym, a co za tym idzie jestem od Pani znacznie młodsza. Z rezerwą podchodziłam do kolejnych, wydawanych przez Panią książek. Mojego pokolenia nie dotyczą już tamte spory, moje pokolenie stroni od polityki. Albo stroniło do ostatnich wyborów, ale nie o tym. To, że mnie nie dotyczy, nie oznacza bynajmniej, że jestem historyczną ignorantką i nawet jeżeli w szkole nikt mnie nie nauczył, kim był Pani Ojciec, ani co takiego zrobił dla Polski, skądś to wiem. Wiem również, że nie interesuje mnie lektura na ten temat. Dlatego, przyznaję szczerze, nie czytałam dwóch poprzednich książek. Przeczytałam natomiast "Oddech". Jednym tchem. 
   W "Oddechu" Monika Jaruzelska opowiada o trudnej współczesności. O chorobie, a potem śmierci ojca, o własnej trudnej chorobie, o nałogu (spokojnie, bez sensacji- nikotynowym...), o tym, jak zmieniła się jej relacja z matką po śmierci Wojciecha Jaruzelskiego. Książka składa się z notatek, krótkich fabuł budowanych na podstawie anegdoty, piosenki, cytatu albo nastroju autorki.
  Do lektury podchodziłam z rezerwą, przyznaję. Bo naprawdę, kiedy nie opadł jeszcze kurz po wyborach prezydenckich, nie miałam najmniejszej ochoty na politykowanie. Kiedy nie jestem do końca przekonana do jakiejś książki, staram się przed samą sobą udawać, że lektura mnie nie ciekawi, że nie wciąga. Przy "Oddechu" poddałam się bardzo szybko i pochłonęłam w dwa wieczory. Nie koniecznie z przyjemnością. Z całym wachlarzem emocji. Uśmiechem przy pierwszych słowach o paleniu, z którymi tak bardzo bardzo się zgadzam (ale nie rzucam, mam jeszcze czas...), przy kolejnym wracaniu do tego tematu, choć na samym początku autorka deklaruje, że rzuciła. Wzruszeniem przy tym, kiedy opowiada o śmierci ojca o tym, jak było jej trudno. Bez patosu, przesady, przegadania. Wprost. Tak chyba dotyka najbardziej. Ze smutkiem, kiedy odnajdywałam w depresyjnych zachowaniach autorki coraz więcej tych swoich. Jak choćby to, że w depresji trudno jest nawet umyć włosy...Jak bardzo to znam. Z zainteresowaniem, kiedy autorka przytacza kolejne interesujące ją artykuły, kolejne trafione cytaty. W końcu z inspiracją. Rzadko autor potrafi tak pisać o swoim własnym pisaniu, że zaczynam jej zazdrościć i sama mam ochotę coś napisać.
   Pani Moniko. Podobno dobra książka, to nie taka po którą sięgniemy ponownie. To taka, po przeczytaniu której natchnioną grafomańską często chęć, by napisać coś własnego. Wtedy pisanie ma sens. Dla mnie, Pani pisanie ma sens ogromny. Jest intymne, ale nie przeemocjonowane, nostalgiczne ale ze szczyptą czarnego humoru. Wyłącznie dla bystrego czytelnika i to podoba mi się chyba najbardziej. To, że nie spłyciła Pani odbiorcy, nie napisała książki pełnej oczywistości. Dziękuję, za "Oddech", za to, że czytelnik czuje się doceniony tą lekturą. 

2 komentarze:

  1. Ach, to jest ta książka, o której ostatnio czytałam w wywiadzie z Panią Moniką...
    Już sama z Nią rozmowa była wspaniała i zapowiadała coś niezwykłego.
    Dziękuję Ci za tę recenzję.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ani co takiego zrobił dla Polski" nice one.
    W ostatnich wyborach Komorowski czy sarna z krzesłem na głowie?
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń