wtorek, 3 grudnia 2019

Szczęście z piernika- Tomasz Betcher

     Kolejna świąteczna książka, która umiliła mi ten najpiękniejszy miesiąc w roku...;) 
    "Szczęście z piernika" to druga książka Tomasza Betchera. Po pierwszą sięgnęłam głównie dlatego, że wrażenie zrobiła na mnie profesja autora, jest on bowiem socjoterapeutą i przedstawicielem Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Pracuje z młodzieżą w trudnej sytuacji życiowej i...pisze powieści dla kobiet. Za pierwszym razem miałam nadzieję na to, że autor znajdzie inspiracje w swojej ścieżce zawodowej, przy drugiej podobnie. 
    Kalina mieszka w Toruniu i właśnie rozpoczyna swój biznes- piernikarnię. Od początku jednak nic nie idzie tak, jak powinno. Psuje się stary piec, a narzeczony...Tutaj muszę się zatrzymać. 
   Rafał właśnie wyszedł z więzienia. Będzie musiał nauczyć się życia na nowo. Jego córka, Oliwia, zapragnie poznać swoich dziadków. Drogi wszystkich bohaterów połączą się na zasypanej śniegiem toruńskiej Starówce. 
     Dla mnie, napływowej torunianki, nie może być lepszego miejsca do ulokowania fabuły świątecznej książki, niż Stare Miasto. Dosłownie, bo autor nie wysyła swoich bohaterów daleko poza granice centrum miasta ;-). 
   Ta książka jest bardzo piernikowa, korzenna. To nie tylko tytuł ale cała fabuła oscyluje wokół korzennego ciasta. Co więcej, co dla mnie było zupełnym zaskoczeniem, na końcu autor zamieścił przepisy na wypieki, które pojawiają się w książce. Nie byle jakie przepisy znalezione w sieci. 
    Nie jest cukierkowo. Bardzo podobają mi się bohaterowie, bo są charakterystyczni, kontrastowi. Robert ze względu na swoją przeszłość, ale także jego córka, Oliwia. Nie jest słodką nastolatką, ale młodą kobietą, którą od złej drogi, takiej samej, jaką poszedł jej ojciec, dzieli naprawdę cieniutka granica. Taki, trochę patologiczny świat, zderza się z nieotwartą piekarnią i pachnącą cynamonem Kaliną. To nie tylko musi się udać, ale to musi stworzyć bardzo niebanalną opowieść. 
   Nie rozczarowałam się, autor inspirował się swoim zawodem i doskonale widać to w przeszłości Roberta i Oliwii. 
   Pachnąca Świętami, Toruniem powieść w której naprawdę dużo się dzieje. Czytałam ją i wyobraźnia przenosiła mnie do kawiarni w Toruniu. Stolik z widokiem na ośnieżone ulice Starego Miasta, korzenna herbata (taka, jaką robiła w powieści Kalina) i magiczne, niecierpliwe oczekiwanie na świąteczny cud. Piękna. 

1 komentarz:

  1. To kolejna, interesująca świąteczna powieść. Będę miała ją na uwadze.

    OdpowiedzUsuń