Zabrałam tę książkę ze sobą w podróż. Czytałam, kiedy obrazy szarej rzeczywistości zmieniały się za oknem i przez chwilę byłam z bohaterami w Paryżu. Słyszałam Chopina, czułam frustrację Schmitta, a potem razem z nim doszłam do tej samej, świetnej puenty.
Ta książka to krótka historia o poszukiwaniu doskonałości. Nie koniecznie tej, którą widzimy, którą chcielibyśmy posiąść. Raczej tej, która jest nam pisana. Nie chciałabym wchodzić w interpretację tej historii, bo mam wrażenie, że każdy odnajdzie w niej zupełnie inną, ważną część.
Dobrą książkę poznaje się chyba po tym, że skłania czytelnika do refleksji. Takiej pięknej, milczącej myśli, która zostaje nie tylko od razu po przeczytaniu, ale wraca, za każdym razem, kiedy spojrzy się na okładkę. "Madame Pylinska i sekret Chopina" z pewnością ma szansę zrobić na swoich czytelnikach własnie takie wrażenie.
Z przyjemnością dałam się pochłonąć historii, czytając ją niemal jednym tchem. Inspiruje, skłania do przemyśleń. Czysta i piękna literacka przyjemność. Po prostu. Pokazuje, że wyjątkowość jest w życiu każdego z nas. Trzeba tylko nauczyć się patrzeć na nie z nieco innej strony.
Schmitta książki mam dopiero w planach ;)
OdpowiedzUsuń