sobota, 14 kwietnia 2018

Rok na odwyku- Katarzyna T. Nowak

    Króciutka książeczka (niecałe 150 stron) do których podchodziłam chyba trzy, albo cztery razy. Trudna. Ale od początku. 
   Książka jest zapisem kawałka życia przed, a potem rocznej terapii odwykowej. Autorka, narratorka i główna bohaterka w jednej osobie, opowiada swoją historię. Historię nałogu, zauważenia problemu, wyparcia, zamknięcia, aż w końcu podejścia do terapii, trzeźwienia i wyleczenia. 
   Czyta się to trochę tak, jakby zajrzało się do cudzego dziennika, pisanego podczas terapii. Bohaterka dobrowolnie poddaje się leczeniu w zamkniętym ośrodku, kiedy zauważa, że kompletnie odcięła się od rzeczywistości. Nie dlatego, że piła do nie przytomności, ale dlatego, że przez leki i alkohol przestała spotykać się ze znajomymi, wychodzić z domu, a ostatecznie nawet wstawać z łóżka. Zauważyła, że coś jest nie tak, chociaż nie uważała, na początku, że to problem uzależnienia. Nie traktowała brania benzodiazepin (leków psychotropowych) w kategoriach uzależnienia. Brała je, bo nie potrafiła bez nich spać. Alkohol piła, bo uważała, że bez niego nie napisze nic wartościowego. Dopiero na terapii odkrywa, że piła, brała leki z zupełnie innego powodu. Powodem było uzależnienie. 
   Jestem daleka od stereotypów, ale w każdym jest nieco prawdy. W tym, że Polacy piją, również. Każdy z nas zna kogoś, kto ma w rodzinie kogoś, kto ma problem z alkoholem. Albo jest DDA (dorosłym dzieckiem alkoholika). Problem jest ogromny. Nie mamy szans nic z tym zrobić, mamy natomiast szansę poszerzyć swoją wiedzę. Albo dać tę książkę komuś, kto boryka się z problemem uzależnienia. A może uzyskać wiedzę, jak z nim rozmawiać. Albo w ogóle widzę na temat terapii, która działa. Która daje szansę. Jeżeli chce się przestać.  
    To nie jest idylliczna historia o tym, jak bohaterka po roku przestała brać cokolwiek i nigdy już nie napije się wódki. To raczej trudna droga usłana wyzwalaczami i atakami alkoholowego głodu. Autorka pokazuje ciemną stronę, ale też to, że można przejść na tę jasną. Trzeba tylko samemu, w sobie, chcieć przestać. Nie dla rodziny, żony, męża, ale dla siebie. Iść na odwyk dlatego, że nie chce się już więcej pić. To ogromnie trudne. 
  Historia nie jest fabularyzowana, to nie "Pamiętnik narkomanki". Nie ma wartkiej akcji. Jest droga ku jaśniejszej przyszłości. I ciężka praca. Nie trzeba być psychologiem, by wiedzieć, jak ogromną pracę wykonują osoby przebywające na odwyku. Jeszcze większą, kiedy podejmują decyzję o podjęciu leczenia. I równie dużą potem, przez całe dalsze życie.
  Padają tu takie słowa:

- Dam wam taki przykład. Jedziecie samochodem i nagle słyszycie stuki-puki. Co robicie? 
-Zatrzymuję się i sprawdzam, co się dzieje- mówię. 
-To jest optymistyczne, normalne działanie- stwierdza terapeutka. - Osoba uzależniona, kiedy słyszy stuki-puki, dąży do wyeliminowania nieprzyjemnej sytuacji. I co robi? Włącza radio. One trwają i może dojść do wypadku, ale kierowca już ich nie słyszy, więc jest uspokojony.  

   Autorka pyta dalej, czy rozumiecie. Ja rozumiem. I zachęcam wszystkich, którzy próbują zrozumieć, żeby po tę książkę sięgnęli. 
   Pani Katarzyno, gratuluję. Trzymam za Panią kciuki.  
 

5 komentarzy:

  1. Uzależnienie od alkoholu to bardzo ciężka choroba a odwyk alkoholowy to długa droga którą trzeba przebrnąć na własnych nogach jednak z wiedzą, że mamy w kimś wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń