piątek, 2 grudnia 2016

Hygge klucz do szczęścia- Meik Wiking

     Głośno ostatnio o...szczęściu. Hygge. Duński sposób na życie w harmonii, w przyjemności. Bardzo chciałam sprawdzić, o co tyle krzyku.
   Autor książki, Meik Wiking jest równocześnie dyrektorem duńskiego Instytutu Badań nad Szczęściem. Bada nie tylko swój naród, ale cały świat, pod względem różnych czynników powodujących, że ludzie są szczęśliwi. We wszystkich statystykach Dania zawsze wypada bardzo wysoko. Autor spróbował rozwiązać tę zagadkę. I podzielić się sposobem na szczęście z innymi.
   Jakim cudem naród, który żyje niemal przez cały rok w ciemności, prawie nie ma lata, jest najszczęśliwszy? Ano, nauczył się żyć w środku. I z tego, co jest czynnikiem najbardziej depresyjnym stworzyli...hygge. Duński klucz do szczęścia.
   Nie będę wyjaśniała, czym jest hygge zbyt precyzyjnie. Żeby to zrozumieć, najlepiej sięgnąć po książkę :). W skrócie jest to jednak ogół cech, przedmiotów, ludzi, potraw, miejsc, świąt, wszystkiego tego, co my określamy jako rodzinne, przytulne, przyjemne, spokojne.
        Tak, to również świece. Wiking pisze, że w jego biurze zawsze stoi kilka zapalonych świec. Dla nas to niewyobrażalne, ale... U nas obecnie też robi się ciemno już o 17. Światło w hygge odgrywa ogromną rolę. Rozproszone, miękkie, ciepłe. Łatwo pomyśleć, że hygge to świeca, ciepły koc, wełniane skarpety, gorąca herbata, książka, ale...stop. Wcale nie. Przepis na hygge jest znacznie mniej materialny. To również Boże Narodzenie, zaparowane zimą okulary, kapcie zrobione przez babcię (a nie te kupione w sieciówce). To ktoś, kto czeka wieczorem z kolacją, to wspomnienia, gry planszowe, wspólne gotowanie... Uf, naprawdę trudno to wyjaśnić.
   Nie oznacza to jednak, że autorowi się to nie udaje. Udaje w stu procentach. Pięknie wydana, ilustracje i zdjęcia nadają tej książce bardzo...hygge wymiar.
  Dlaczego zatem książka wywołała burzę? Bo pierwsze po hygge sięgnęły...sklepy. Zachęcają teraz
do zakupu świec, wełnianych swetrów, polarowych kocyków. Nie tędy droga.
  Inna dyskusja, na którą się natknęłam, dotyczyła nas, Polaków. Hygge to Dania. I niech tam zostanie, świętujemy Halloween, Walentynki, a teraz duńskie szczęście? Po co? Przecież mamy swoje...narzekanie. Nie do końca rozumiem, dlaczego mamy się bronić przed czymś, co jest tak czysto wspaniałe, szczęśliwe. Ja w każdym razie nie zamierzam :).
   Wspaniała książka. Ciepła, przyjemna. Kwintesencja hygge. Dla tych, którzy nie potrafią się zatrzymać, zwolnić. Idealny prezent świąteczny. Boże Narodzenie to zresztą kwintesencja hygge. Dzięki niej zrozumiałam, czym jest hygge. I dowiedziałam się, że jest go w moim życiu całkiem sporo :).

4 komentarze:

  1. Zawsze czułam, że jest we mnie coś skandynawskiego. Dania to niezwykle fascynujący kraj, chętnie dowiem się o hygge czegoś więcej. Na pewno sięgnę po książke ;)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja za to zawsze wiedziałam, że potrzebuję i kocham hygge. Chociaż wcześniej nie wiedziałam,że to w ogóle ma swoją nazwę...;)

      Usuń
  2. Podoba mi się sama idea, którą hygge niesie i przekazuje ludziom, jednak przecież wystarczy się zatrzymać i zauważyć, że każdy z nas może być szczęśliwy, gdy przestanie narzekać. Nie wiem, czy sięgnę po tę książkę bo wydaje mi się to wszystko zbyt oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, większość z informacji, to żadna eureka...Ale dla samej przyjemności obcowania z pięknie wydaną książką- warto :)

      Usuń