fot.Wydawnictwo Literackie |
Ania
jest świeżo upieczoną panią doktor. Właśnie wraca na wieś, do
swoich krewnych, skąd ma zamiar wyruszyć, najpierw do Gdańska, do
przystojnego pana doktora, a zaraz potem na staż do Stanów. I
wszystko byłoby dokładnie tak, jak zaplanowała, gdyby nie fakt, iż
znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.
Chociaż, dla Daniela, przystojnego zbira, którego ściga
policja całego świata, miejsce i czas ich pierwszego spotkania były
najważniejszym momentem dotychczasowego życia, był
bowiem...umierający. Ania ratuje zakatowanego mężczyznę, szczerze
wierząc, że jej pierwszy prawdziwy pacjent zniknie z jej życia tak
samo szybko, jak się w nim pojawił. Nie wie jeszcze, że ten
mężczyzna przewróci jej spokojne, poukładane życie do góry
nogami. I nie będą to szczęśliwe zbiegi okoliczności, ale
kolejne, rzucane jej pod nogi kłody i ludzie, obok cierpienia
których młoda, wrażliwa kobieta, nie będzie w stanie
przejść obojętnie.
Autorka
zaczyna swoją opowieść od chorego chłopca, który razem ze
swoją mamą trafia do szpitala, w którym ta, z braku
pieniędzy, musi go zostawić samego na noc i...nigdy już po niego
nie wraca. Rzadko zdarza się, żeby autor już w pierwszych słowach
tak bardzo wzruszył czytelnika. Zazwyczaj bowiem akcja, napięcie,
budowane są stopniowo, z każdym kolejnym zdaniem, tak, żeby cały
czas utrzymać biednego czytelnika w niepewności. Z lekką obawą
przeszłam przez to do pierwszego rozdziału pewna, że skoro autorka
już na pierwszych stronach wzbudziła tak ogromne emocje. Wydawało
mi się, że dalej będzie się rozwodziła nad smutnym faktem
porzuconego chłopca. Ach, jak bardzo się myliłam! K. Michalak
wcale stopniowo nie buduje napięcia. Przerzuca czytelnika z jednej
skrajnej sytuacji, w kolejną, z sielankowej sceny, do kompletnej
rozpaczy. Nie oznacza to jednak, że powieść przeładowana jest
faktami, wręcz przeciwnie. Zło całkiem harmonijnie przeplata się
z dobrem, wiejskie obowiązki z ucieczką ściganego przestępcy.
„Dla
Ciebie wszystko” jest pierwszą od dawna powieścią, którą
przeczytałam w mniej niż dobę. Szczęśliwie nie jest również
optymistyczną opowiastką o nudnej miłości. Jest opowieścią,
przy której w zupełnie magiczny sposób można
zapomnieć o Bożym świecie, a o to przecież chodzi czytelnikowi
sięgającemu po każdy możliwy gatunek literacki.
Dobrze mieć takie książki, w których się znika:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie za recenzję i pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń