sobota, 25 kwietnia 2015

Spotkanie z J.L. Wiśniewskim i "Moje historie prawdziwe"




  Zaczęłam czytać Wiśniewskiego jako całkiem młoda, jeszcze wtedy nastoletnia kobieta. Płakałam razem z jego bohaterami, przeżywałam i biegłam po każdą nową powieść. Z perspektywy czasu wiem, że zbudował nie tylko ulubienie do literatury, ale również pewną emocjonalność i myśl, że gdzieś daleko na świecie istnieją mężczyźni wrażliwi.
    Trudno nie zastanawiać się, jakim człowiekiem jest nasz ulubiony autor. Czy tego chcemy, czy nie, poznanie postaci autora może na zawsze zmienić nasze podejście do jego słów. Dlatego przyznaję, przed wejściem na spotkanie spaliłam dwa papierosy, zastanawiając się, czy może jednak się nie wycofać i nadal kochać "Grand" i "Samotność w sieci" miłością niezmąconą.
  Zwyciężyła ciekawość. Janusz Leon okazał się tajemniczym mężczyzną o uwodzicielskim głosie i wspaniałej umiejętności przyciągania słuchaczy. Nie zawsze autor wspaniałych książek jest równie wspaniałym mówcą. Wiśniewski z pewnością nim jest. Rozmowa z autorem płynnie przechodziła przez literaturę do ukochanej mu chemii. To, co zachwyca czytelników na całym świecie, męskie spojrzenie na sprawy kobiece, ogromna wrażliwość i piękne, wzbudzające ciekawość, chemiczne spojrzenie na łączące ludzi emocje, nie jest schowane tylko na kartach jego powieści. Ten człowiek jest tym, o czym pisze. I to w najpiękniejszy, z możliwych sposobów. Co więcej, naprawdę trudno nie przyjść na takie spotkanie, jeżeli odbywa się ono w Toruniu, miejscowości, w której wychował się autor.
   Podoba mi się również fakt, że J.L. Wiśniewski nie burzy się na słowa (które z pewnością słyszy bez przerwy) autor kultowej "Samotności w sieci". Sam przyznaje, że coś z tą książką musiało być na rzeczy, skoro przetłumaczono ją na tak wiele języków. Co więcej, nie krytykuje jej, jak to często bywa z pierwszą książką, że niedopracowana, że słaba. Jak sam mówi, "Samotność..." stała się jego terapią. Pisał, żeby posklejać rozbite serce. Okazało się przy tym, że robi to naprawdę dobrze, dlaczego zatem nie miałby kontynuować? Co jednak wcale nie oznacza, że porzucił pracę naukową. Dowiedziałam się właśnie, że od poniedziałku do czwartku pracuje, jak wielu z nas, za biurkiem, w korporacji. Książki pisze "po godzinach" i nadal nie umie się zdecydować, która z jego dwóch, ogromnych pasji- literatura czy nauka, jest dla niego ważniejsza. Drżę na samą myśl, że mógłby wybrać naukę...
   Jak sam mówi, "Moje historie prawdziwe", podobnie jak "Kulminacje" to książka, której...nie napisał. To "tylko" zbiór opowiadań, felietonów, które przez lata ukazywały się między innymi w magazynie "Pani". Jako fanka i no nie ukrywajmy, kolekcjonerka książek nie mogłam się doczekać mojego egzemplarza. Głaskałam go, dotykałam, wąchałam, by zaraz potem...wcale go nie przeczytać. Z pewnością nie od deski do deski.
   Opowiadania J.L.Wiśniewskiego mają to do siebie, że nie pozostawiają czytelnika obojętnym. Wzruszają, intrygują, złoszczą, czasami nawet rozweselają. Trudno zatem połknąć je wszystkie naraz. Wydaje mi się zresztą, że to nie tylko minęłoby się z celem, ale również pozbawiło nas przyjemności odkrywania każdego opowiadania, felietonu z osobna.
   Dawno już zauważyłam, że ludzie dzielą się na tych, którzy Wiśniewskiego uwielbiają i na tych, którzy "hejtują". Ci drudzy albo zazdroszczą, albo nigdy go nie czytali, albo po prostu zbyt mało wiedzą, by móc się na temat jego literatury wypowiadać. I ja ich przemilczę. Ci pierwsi natomiast, z pewnością docenią ogromną i przepięknie wydaną antologię opowiadań. To gratka dla miłośników jego literatury. I książka, która nie cieszy tylko kilka dni, tygodni, kiedy oddajemy się lekturze. Cieszy znacznie dłużej, bo przez to, co w sobie zawiera, możemy do niej wracać jeszcze wiele wiele razy. Ja z pewnością tak zrobię.
 

1 komentarz:

  1. "Samotność w sieci" zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zresztą ta książka zahipnotyzowała wiele kobiet - odchodziły od mężów, partnerów, zmieniały swoje życie diametralnie po jej lekturze. Pamiętam, że zastanawiałam się, czy nieskazitelny i wspaniały Jakub nie jest po prostu oszustwem zmyślnie ukutym przez pisarza. Oszustwem, na które dało się złapać tyle kobiet. Szybko przestałam się zastanawiać. Nie wiem, jak bym dzisiaj odebrała tę książkę, mając już pewien bagaż doświadczeń i przeżyć.
    Spotkanie musiało być bardzo ciekawe. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń