piątek, 10 kwietnia 2015

Spotkanie z Janem Nowickim


  W miniony wtorek, w brodnickiej bibliotece, mieszczącej się w przepięknym pałacu Anny Wazówny (jeżeli wybieracie się do Brodnicy, zamiast wspinać się na wieżę krzyżacką, wejdźcie do pałacu. Przy okazji zachęcam również do zgłębienia jego historii. I historii Anny Wazówny) odbyło się spotkanie z wybitnym aktorem, ale również, o czym niewielu z Was pewnie wie, pisarzem- Janem Nowickim.
  Samej jego postaci nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Znany przede wszystkim jako "Wielki Szu", który przylgnął do niego na wiele wiele lat. Do tej pory ludzie wołają za nim "Szu", chociaż zagrał w wielu, w setkach innych filmów i spektakli. Między innymi w doskonałym "Sztosie" u boku młodego Pazury. O "Sztosie 2" sam mówi, że no...nie udał się. I nie poleca ;)
  Jeżeli po tym spotkaniu miałabym określić pana Nowickiego jednym słowem, to z pewnością- artysta. Artysta bowiem, człowiek kreatywny, pełen energii i pomysłów, bez względu na wiek, charakteryzuje się jedną wspaniałą cecha. Posiada wyłącznie skrajne emocje. W jednej chwili potrafi ze stanu euforii popaść w ogromną nostalgię, ze złości zrobić śmiech, smutek zamieć w radość. Przy ogromie klasy i dystansu do siebie i publiczności, Jana Nowickiego można słuchać godzinami. Wszyscy wiemy, jak wyglądają spotkania z autorami. Fakt, że ktoś ma coś do powiedzenia na papierze, nie oznacza wcale, że jest zdolny do opowiadania ciekawych historii kiedy znajdzie się twarzą w twarz z czytelnikami. Słuchacze na takich spotkaniach coraz bardziej zapadają się w krzesła, przechylają głowy i z całej siły próbują ukryć ziewanie. To nie z Nowickim, z pewnością. Mimo tego, że jest przecież mężczyzną całkiem już dojrzałym, kiedy wszedł na salę, myślę, że każda z kobiet, nie tylko te w jego wieku, ale również te jak ja, wiele lat od niego młodsze, poczuły, jak elektryzujący dreszcz spowodowany tembrem głosu aktora, schodzi powoli wzdłuż pleców.
  Jan Nowicki od pewnego czasu pisze książki. Racja, ostatnio wszyscy piszą książki. Co jeść, ile jeść, jak biegać i ile to w swoim życiu wypili wódki. W tym temacie z pewnością miałby wiele do powiedzenia, ale nie, ten mężczyzna ma zbyt wiele klasy, by pisać o prywacie. Korzystając z całego wachlarza niesamowitych doświadczeń, Nowicki, jako miłośnik Tołstoja i Czechowa pisze wspaniałe książki, które z całą odpowiedzialnością mogę nazwać literaturą. Miałam przyjemność czytać i recenzować najnowszą jego publikację, "Białe walce". To zbiór krótkich, humorystycznych, chociaż zupełnie nie prostacko śmiesznych opowiadań o...starości. Akcja rozgrywa się w sanatorium w Ciechocinku. Nowicki sam spędził tam wiele czasu tylko po to, żeby wczuć się w tamtejszy klimat. Klimat bądź co bądź starości. Książka traktuje o ludziach starszych, którzy mają swoje przez lata pielęgnowane przywary, słabo słyszą, ciągle zapominają i wiecznie wspominają młodość. Starość ukazana w zabawny, nieco przekoloryzowany i pozbawiony patosu sposób. Po tym spotkaniu nie wydaje mi się natomiast, żeby Jan Nowicki utożsamiał się ze swoimi bohaterami. Z pewnością nie. Jego duch jest znacznie młodszy niż duch tych bohaterów. Chociaż, jak sam mówi, książka opowiada o tym, co nieuniknione. Nie tylko dla niego, ale dla każdego z nas. I należy do tego podejść z rezerwą i humorem, a nie nostalgią.
   Nasuwa mi się, może nieco wyświechtany frazes. Dzisiaj takich mężczyzn już nie ma. Ani aktorów ceniących swoją prywatność i doskonale znających się na swoim zawodzie, ani pisarzy, którzy zamiast pławić się w opisach, ważą każde słowo, ani zwyczajnych facetów, którzy samym spojrzeniem są w stanie rozkochać w sobie kobietę. Tak tak. Wiem, co mówię. Jan Nowicki, co przyznaję z wypiekami na twarzy, podbił moje serce. Przede wszystkim tę kobiecą jego część. I z pewnością sięgnę po jego kolejną książkę, której możemy spodziewać się już niebawem. W sekrecie zdradził zresztą, że będą to jego "rozmowy" z długoletnim przyjacielem, Piotrem, bez którego nie wyobrażał sobie życia i po jego śmierci postanowił "porozmawiać" z nim o tym, jak jest tam, po drugiej stronie.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz