środa, 12 listopada 2014

Cała nadzieja w Paryżu- Deborah Mckinlay

   Od zawsze uwielbiałam czytać książki z Paryżem w tle. Na początku dlatego, że nigdy w Paryżu nie byłam, później po to, żeby utrwalić dobre wspomnienia. Cudze dobre wspomnienia, sama bowiem bardzo się nim rozczarowałam. Nie zawiodła mnie natomiast Deborah Mckinlay swoją "Całą nadzieją...", nawet jeżeli akcja powieści w znacznej części dzieje się w zupełnie innych zakątkach świata.
  Jack Cooper jest wziętym pisarzem. Pisze przede wszystkim literaturę skierowaną do mężczyzn. Jego powieść wpada jednak w ręce samotnej kobiecie, Eve, która oczarowana jego talentem postanawia napisać do niego krótki list. Tak nawiązuje się między nimi nieśmiała relacja, okraszona równie nieśmiałymi, acz bardzo smakowitymi opisami kuchni z dwóch odległych zakątków świata. Jack dobija pięćdziesiątki, dopada go kryzys twórczy, który szybko przenosi się również na jego życie uczuciowe. U Eve od dawna nie ma mowy o żadnym życiu emocjonalnym. Jej były mąż ułożył sobie życie z inną kobietą, córkę Izzy wychowywała despotyczna babcia, której brak nagle otwiera Eve oczy. Zauważa, że całe życie podporządkowała matce, nie potrafi sama podejmować decyzji, jest nieśmiała...chorobliwie nieśmiała. Rozpoczyna terapię, z którą doskonale zbiega się w czasie korespondencja z Jackiem i jego propozycja spotkania...w Paryżu.
  "Cała nadzieja..." to opowieść o dwojgu ludzi, dwóch zupełnie innych światach, które nawet jeżeli nie zaczynają się ze sobą łączyć, wywierają na siebie coraz większy wpływ. Jack jest ucieleśnieniem wszystkich męskich zalet, żyje w idyllicznej willi nad ciepłym morzem, jego postać nie jest jednak w zupełności przesadzona. Eve jest jego zupełnym przeciwieństwem, myślę, że nie jedna kobieta znajdzie w niej swoje odbicie. Jej reakcje, a w zasadzie zupełny ich brak, który tak bardzo denerwuje rodzinę, nie jest w rzeczywistości jej charakterem, ale jak się okazuje...depresją. Depresją z którą powoli zaczyna sobie radzić. Smaku całej powieści dodają kulinarne opisy, doskonale w treść wplecione, nie narzucają się, nie dają wrażenia, że autorka miotała się między beletrystyką a książką kulinarną.
  "Cała nadzieja w Paryżu" to powieść która zostaje z czytelnikiem na dłużej, to powieść, którą z powodzeniem poleca się najlepszej przyjaciółce. Jej zakończenie, zupełnie nieprzewidywalne, zaskakujące i naprawdę piękne, nadaje całej lekturze jeszcze większej znakomitości. Polecam, ze szczerym uśmiechem na ustach.

2 komentarze:

  1. O tej książce długi c zas było głośno, a później... zapomniałąm o niej ;) Dobrze, że dzięki tej recenzji sobie o niej przypomniałam ;)

    http://pasion-libros.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. wydaje się być ciekawa, robisz bardzo dobre recenzje.

    OdpowiedzUsuń