środa, 10 lipca 2013

o pszenicznym śnie

   Wystarczyło na chwilę zapomnieć o lekach. Na chwilę pozwolić sobie na zupełną beztroskę i jest. Znowu. Jechałam autobusem od jednej małej wsi do kolejnej.Autobus był prawie pusty, miał takie wielkie szyby. Ze wszystkich stron zaglądały do środka ogromne  falujące plamy zboża. Morze złotego, takiego obfitego koloru. I nagle, nie wiem, czy przysnęłam, czy za bardzo się w nie zapatrzyłam, zaczęło mi się wydawać, że coraz mniej w nich złota, takiego złota odbijającego popołudniowe słońce. Coraz więcej za to szarości. Zaczynają się uginać pod swoim ciężarem, gotowe do zebrania.Takie smutne, żniwa zawsze zwiastowały koniec wakacji, koniec beztroski. Ale przecież...przecież to dopiero początek lipca.
-Idzie jesień-zawyrokowała znad mojego ramienia. Nie wiem, skąd się pojawiła. Może nadal mi się śniło. Nic się nie zmieniła. Obróciła moją twarz w swoją stronę, przysunęła się, jakby chciała mnie powąchać i szybko,jakby z obrzydzeniem puściła. I nagle wszystko wróciło. Całą sobą poczułam to co powiedziała. Że zaraz jesień. Nieubłaganie wszystko idzie w tym kierunku. I znowu wszystko na około spieszy, krzyczy, a ja zostałam. Z tyłu, powoli, zupełnie bez przekonania. Bo gdzie im tak do tej jesieni śpieszno, nie rozumiem. Nie mam siły na ten pościg. Może do tej pory ktoś trzymał mnie za rękę i dzięki temu jakoś ich doganiałam. Puścił, na pewno mnie puścił. Ale nie wiem, mogło mi się wydawać, mogło mi się tylko przyśnić.
  Wszyscy pobiegli, jak wystrzeleni z procy, dawno straciłam ich z pola widzenia. Tutaj z tyłu jest cicho. Spokojnie. Ale nikogo nie ma. Nikogo.

6 komentarzy:

  1. grawitacja ciąży w stronię jesieni

    OdpowiedzUsuń
  2. Niecałą godzinę temu jechałam do pracy samochodem. Po drodze mijam z lewej strony jezioro, na poboczu drogi rosną kasztanowce. I zaczęłam szukać jesieni. Była - w ich żółknących, brązowiejących liściach. "Ale to ten pasożyt, który niszczy kasztany" pomyślałam. Faktycznie, reszta drzew była mocnozielona.
    Z wiekiem odczuwanie przemijania jest bardziej świadome...
    Smutne, ale bez zgody na to, toniemy w rozpaczy za tym co jeszcze nie nadeszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co roku tak mam, że jak już raz latem pomyślę o jesieni, to potem szukam jej wszędzie. I przychodzi cholera, jakoś tak szybciej.

      Usuń
  3. I ja w lipcu chodzę ulicami szurając wśród suchych liści. Ale wczoraj odtańczyliśmy taniec zaklinania lata, i dziś choć głowa trochę boli, widać słońce :-D

    Fajnie, że wpadłaś do mnie, bo teraz i ja mogę u Ciebie poczytać!

    OdpowiedzUsuń
  4. bo w zasadzie tak jest, lato jest nadal, ale jesień już nadchodzi. jak pomyślę sobie o tym deszczu, zachmurzonym niebie, a później zimie, to mi przykro.

    OdpowiedzUsuń
  5. latwo trwa nadal, ale w zasadzie jesień powoli, powoli nadchodzi. smutno mi, jak sobie pomyślę o deszczu, pochmurnym niebie i później zbliżającej się zimie...

    OdpowiedzUsuń