środa, 1 maja 2013

o obłędzie 2

   Czasami wydaje mi się, że to nic nadzwyczajnego, ot-zwykła samotność. Że czasami, że każdy w zasadzie tak miewa, że nie ma ochoty, że rzeczywistość troszkę bardziej straszna niż zwykle. I taki przebłysk, olśnienie. Szybko znaleźć kogoś do przytulenia, szybko. Biegam wzrokiem po horyzoncie, ktokolwiek, może być nawet niedawno poznany. Udam szaloną i rzucę mu się na szyję. Przylgnę na naście sekund i przejdzie. Szybko, szukaj, niech będzie ktokolwiek. I słyszę, gdzieś spod sufitu-hola hola, nie tak od razu. Siedzi tam u góry, piłuje krzywe paznokcie. A odwagi ci wystarczy?-szydzi. Nie. Już nie wystarczy. Znowu opadam na poduszki, co ja sobie myślałam.Wiesz doskonale, mówi gryząc zapamiętale kawałek krzywego paznokcia, że nie można budować swojego poczucia czegokolwiek na cudzym, mówiłam ci to tyle razy. Tyle razy już się sparzyłaś i nadal nie wiesz, że najpierw musisz zbudować mocne ja? Nie potrafiłaś zbudować poczucia własnej wartości, za to udało ci się stworzyć mnie. Dawno już zeszła z szafy, teraz krąży na około mnie. Najpierw powoli, omiata mnie czarnymi szalami, zbliża usta do mojego ucha, dmucha w nie zimnym powietrzem, potem się rozpędza, szaleje po całym pokoju, szybciej i szybciej. Tracę jej kształt, widzę tylko czarne plamy, robi to bezszelestnie, a ja mam wrażenie, że wszystko wokół drży. Nic się nie rusza, to ona coraz głośniej się śmieje. Przestań! Przestań, słyszysz, przestań!
  Zatrzymuje się, łapie mnie za łokieć, chodź, mówi, coś ci pokażę. Siadamy na parapecie. Opowiada mi historie ludzi, których widzimy na dole. Kobieta z wózkiem, spójrz, wyszła po męża. Mąż wrócił dwa tygodnie temu z Irlandii. Nie było go pół roku, ona przez pół roku sama opiekowała się zupełnie malutkim dzieckiem. Nienawidziła go przez wszystkie nieprzespane noce, za to, że uciekł, że go nie ma, za to, że tak bardzo na niego czeka. Wrócił, nie musi już czekać, schowała nienawiść do pawlacza, wyciągnie przy kolejnym wyjeździe. Och nie, nie będzie kolejnego. A tego starszego pana w kapeluszu, widzisz? Ten, który teraz kłania się matce z wózkiem? Jego żona zaginęła dwa lata temu. Chorowała na alzheimera. Któregoś dnia po prostu wyszła z domu i nie wróciła. Szukał jej, ciągle szuka. Wie, że po prostu zapomniała adresu do domu. Adresu do niego. Musiała znaleźć nowy adres, w którym jest jej lepiej, jeżeli do tej pory nie wróciła. On czeka, nie na powrót. Wierzy, że spotkają się. Prędzej, czy później. A tę dziewczynę, która pali papierosa pod drzwiami? Niespełniona piosenkarka. Co wieczór śpiewa w jakimś podrzędnym barze. Nikt się nią nie zachwyca, nikt też, nigdy, nie zrzucił jej ze sceny. Nie znalazła spełnienia, za to znalazła sponsora. Jest tylko piętnaście lat starszy, to w zasadzie nic wielkiego. On ją sponsoruje. A ona kocha go po cichutku, bo przypomina jej dawno niewidzianego tatę. W niebo spójrz, do góry, o! Latarnie się zapaliły. Śmieje się szyderczo, wybudza mnie z transu, w który sama mnie wprowadziła, znowu odlatuje na szafę.
 

9 komentarzy:

  1. nasze historie snują się za nami cicho, niczym cienie.

    uściski przesyłam Ci pełne ciepła

    OdpowiedzUsuń

  2. lubię Ją. tę TWOJĄ.

    dzięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ukrywam, zaczynałam tak trochę dla Ciebie. Miało być krótko, potem mnie wciągnęło...dzięki ;-)

      Usuń
    2. w takim razie jak będzie książka to ja poproszę o dedykację! :)

      Usuń
  3. Grunt to spotkać ludzi, stąpających po tych samych krętych ulicach umysłu co ty. W życiu miałam takie szczęście, że jakimś cudem ich odnalazłam, przez co dzisiaj mogę się dzielić wszystkim z paroma osobami, cenniejszymi niż cokolwiek. To dość rzadkie, znaleźć perły w tej szarości. To irytujące, jak bardzo szarzy mogą być ludzie. Szczególnie w moim wieku. Dlatego jestem dumna z tego, że nie dostosowałam się. I wiem że nigdy się nie dostosuję, dopóki nie znajdę odpowiedniego miejsca i odpowiedniej rzeczywistości.
    Nieporozumienia prowadzą do wielkich słów. Błędnych, a może napisanych przezornie. Najważniejsze to stawiać na jakość, nie ilość ludzi. Chyba nadmiernie przejawiam jakąś dziwną antypatię do tego gatunku, haha. Ale za dużo widzę. I za dużo mnie zawodzi.
    Bardzo podoba mi się to, jak piszesz! Szczególnie ten fragment, kiedy opisywałaś ludzi na ulicy. I dziękuję bardzo! c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbyt długo nie odciągaj momentu druku, później zawsze jest trudniej... serio

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek wyjęłaś z mojego życia. ONA ma rację, ale tak nie do końca.
    Trudno zbudować w sobie tą PEWNOŚĆ poczucia wartości, nawet jeśli widzisz, że odnosisz sukcesy zawodowe, że idzie Ci dobrze, a wszystkie drzwi stoją przed Tobą otwarte.
    Czasami ono powstaje na gruzach poczucia wartości KOGOŚ INNEGO. (Daj Boże, żeby były jak najmniejsze). To takie damsko-męskie zapasy.
    Więcej nie mam odwagi napisać. Ale to nie zwierzenia modliszki, spokojnie ;)
    Pozdrawiam ciepło. Jeśli to będzie książka :) to bardzo emocjonalna.
    A mnie poruszyłaś aż do ...

    OdpowiedzUsuń