sobota, 2 maja 2015

Nie oddam dzieci!- Katarzyna Michalak

 
 Poprzednią książkę Katarzyny Michalak przeczytałam w jedną noc. Z poprzednimi zresztą było podobnie. Spokojnie mogę o sobie powiedzieć, że jestem fanką słowa pani Michalak. Dlatego z przyjemnością, pewna mile spędzonego wieczoru zaparzyłam herbatę i razem z książką schowałam się w ulubionym fotelu.
   Kilka chwil później, zanim jeszcze przeczytałam pierwsze strony na zewnątrz zrobiło się okropnie ciemno, wiatr zatrzasnął okna w moim mieszkaniu. Wiosenna mżawka zmieniła się w rzęsisty deszcz, a ciemność co kilka chwil rozjaśniał najpierw jasnobłękitny błysk, a zaraz potem przeszywający, straszny dźwięk. Zapadłam się głębiej w fotelu, mając nadzieję na ucieczkę w przyjemną lekturę...
  Wyobraźcie sobie, jak ogromne było moje...zdziwienie (nie rozczarowanie!), kiedy na pierwszych kartach powieści, w okrutny i bezsensowny sposób ginie młoda kobieta i, co znacznie bardziej przejmujące, malutkie dziecko. Naćpanego i bardzo poszkodowanego sprawdzę wypadku kilkanaście minut później operuje lekarz. Doktor Michał ratuje mu życie. Nie wie jeszcze, że będzie tego bardzo żałował. W wypadku giną bowiem jego żona i dziecko. Nie wie również, że jego koszmar dopiero się rozpoczyna...
  Nie chcę zdradzać większej części fabuły. Wolałabym, żeby ciekawy jej czytelnik, przebrnął przez to sam. Nie z przyjemnością. Trudno bowiem mówić o przyjemności, kiedy czytamy o ludzkiej krzywdzie. Z pewnością jednak lekturze "Nie oddam dzieci!" towarzyszą emocje. Cała masa trudnych, smutnych ale i pięknych emocji, które tak rzadko w dzisiejszym świecie wzbudza w nas...cokolwiek.
  Pierwszy moment, w którym rozpłakałam się równie mocno, co deszcz bębniący w moje szyby? Kiedy lekarz pogotowia, zapytany przez Martę, matkę poszkodowaną w wypadku, o to, co z jej synem, Antosiem, który był w samochodzie obok niej, patrząc na kobietę, której zostały ostatnie chwile życia, a potem na ciałko dziecka, z którego prawie nic nie zostało, odpowiada, że z Antosiem wszystko w porządku...
  Kolejny? Można by je mnożyć. Trudno, naprawdę trudno nie wyjść z tej lektury odmienionym. To z pewnością książka, która na długo pozostaje w pamięci. Taka, z której wysnuwa się wnioski i chce się ją polecić wszystkim. Przede wszystkim ku przestrodze. Ile razy dziennie wsiadacie do samochodu? Ile razy obserwowaliście, jak Wasz kierowca siadł za kierownicę po "jednym piwku"? Ile razy sami ścięliście zakręt, "bo na drodze było pusto"?
   "Nie oddam dzieci!" skłania do refleksji. Przede wszystkim nad tym, komu powierzamy swoje życie. A zawierzamy je nie tylko kierowcy, z którym znajdujemy się w samochodzie, ale niestety również tym, którzy w tym czasie również znajdują się na drodze...Do refleksji nad sprawiedliwością i tym, kogo ona w naszym kraju dosięga...A przede wszystkim nad tragedią i tym, w jaki sposób ją przeżywamy.
  Wszyscy wiemy, z doświadczenia, albo z telewizji, że żałobę trzeba przeżyć. Potrzeba czasu. Nasze reakcje są nieprzewidziane, zazwyczaj bardzo różne i totalnie sprzeczne z tymi, którzy mają nasi bliscy. Reakcja Michała wpędza go jednak w coraz to większe tarapaty. Czytelnik obserwuje to z...przerażeniem.
  Przepiękną postawę prezentuje autorka w postaci trzynastoletniej Mai, która zostaje sama z tatą i młodszymi braćmi i mimo swojego młodego wieku stara się zająć pozycję, a tym samym obowiązki mamy. Jeszcze bardziej szlachetna i niesamowita wydała mi się w momencie, kiedy zaczęła bronić ojca, zupełnie sobie nie radzącego, przed policjantem. Postawa godna zapamiętania, z tej małej naprawdę powinniśmy my, dorośli brać przykład.
  Warto również zwrócić uwagę na pewien niuans na poziomie formy książki. Mam tu na myśli postać...narratora. Bardzo widoczną, ciągle komentującą wydarzenia pod koniec każdego rozdziału. Tym bardziej intrygującą, że wszystkowiedzącą. I mam wrażenie...nieco okrutną. Patrzę na twarz pani Katarzyny uśmiechającą się do czytelnika z tyłu książki i zastanawiam się, jakim literackim kunsztem musiała się wykazać, by wpaść na ten typ narracji.
  Nie wiem, w jaki sposób powinnam zarekomendować tę książkę. Chciałabym w jakiś sposób przekazać Wam, że naprawdę jest warta przeczytania. Trudno się od niej oderwać, trudno się nie rozpłakać, ale nie cofnęłabym czasu i tej lektury za nic w świecie. Pani Katarzyno! To krok w naprawdę dobrą stronę!

1 komentarz:

  1. Mam chęć na tę książkę, sądzę, że to będzie właśnie moje pierwsze spotkanie z Michalak.

    OdpowiedzUsuń