środa, 6 maja 2015

Księżyc nad Bretanią-Nina George

 
fot. Lucyna Tomoń
 Po "Lawendowym pokoju" Nina George zostawiła mnie taką...uśmiechniętą, rozmarzoną, trochę senną. Rzadko książki wpływają na mnie w ten sposób. Jeżeli bowiem wzbudzają delikatne, subtelne emocje, zazwyczaj bardziej usypiają i wieją nudą niż przyjemnie kołyszą. Kołysałam się razem z rzeczną biblioteką i naprawdę chciałam więcej, a teraz...A teraz żałuję, że przeczytałam "Księżyc nad Bretanią".
Pont Neuf nad Sekwaną. źródło: weheartit.com
   Marianne razem ze swoim mężem Lotharem przyjechała na wycieczkę do Paryża. Ale zamiast delektować się specjałami kuchni francuskiej ucieka na Pont Neuf nad Sekwaną, gdzie zamierza...skończyć ze swoim życiem. Zdejmuje płaszcz, buty i obrączkę. Skacze.
  W szpitalu, do którego trafia oddaje ohydny posiłek swojej koleżance z sali i w poszukiwaniu czegoś zjadliwego trafia do pokoju pielęgniarek, w którym znajduje kilka magdalenek i kafelek z widokiem na Bretanię. Kafelek, który zupełnie zmieni jej życie. Nada bowiem jej życiu nowy sens. Musi odnaleźć miejsce, które na nim namalowano. Kerdruc. Rozpoczyna pełną przygód podróż, która potrwa znacznie dłużej, niż jej się wydaje. Pozna przyjaznych ludzi, którzy nie pytają o przeszłość. Ludzi, którzy nadadzą jej życiu nowy sens, pozwolą odkryć to, czego nigdy nie poznała u boku Lothara.
"La liberte guidant le peuple" E.Delacroix
  Tak, żałuję, że przeczytałam "Księżyc nad Bretanią". Żałuję, bo nigdy więcej nie poznam tej historii na nowo. Historii, która wciąga, kołysze, uśmiecha i którą (a tego brakuje większości dzisiejszych publikacji) można interpretować. Z pewnością na wiele sposobów.
  Weźmy główną bohaterkę. Niemka, która w dotychczasowym miejscu zamieszkania niczego nie osiągnęła, kiedy wyjeżdża do Francji zupełnie...rewolucjonizuje swoje życie. Odnajduje miejsce, do którego pasuje idealnie. Jakby Kerdruc było brakującym elementem Marianne, a Marianne osobą,
która idealnie wpasowuje się z jego przepiękny krajobraz. Przy okazji, Marianne jest jednym z symboli Francji, w zasadzie rewolucji. Z pewnością kojarzycie obraz "Wolność wiodąca lud na barykady" Delacroix. Kobieta górująca nad tłumem, kobieta z odsłoniętymi piersiami. No właśnie. Marianne.
źródło: weheartit.com
 A samo morze? Symbol zmian, magicznego miejsca połączenia życia i śmierci, spotkania żywych i zmarłych. Woda, która fascynuje główną bohaterkę, inspiruje ją, która przynosi jej życie i śmierć. Podobnie jak Marianne, kocham morze równie mocno jak...się go boję. Doceniam i podziwiam jego ogromną siłę. Żyję jednak w świecie, w którym od obrazu morza dzieli mnie kilka kliknięć, a od samej nad nie podróży kilka godzin w autobusie, albo troszkę więcej w samolocie, by móc znaleźć się w Bretanii. Czy w tak kosmopolitycznej sytuacji może jeszcze zachwycić opis? Słowa, z których tylko dzięki wyobraźni możemy zobaczyć przepiękny krajobraz? Tak, wyłącznie kiedy autorka (ale również tłumacz) są w stanie swoimi słowami poruszyć te struny naszej duszy, wyobraźni, które pozwolą nam poczuć maleńkie, chłodne i słone krople na twarzy nawet jeżeli znajdujemy się we własnym łóżku. Ninie George udało się to naprawdę się to udało.
  Naprawdę żałuję, że skończyłam czytać "Księżyc nad Bretanią". Nie jest to bowiem książka, którą czyta się po to, by dowiedzieć się, co jest na końcu. Jest to książka, którą czyta się dla samej przyjemności lektury. Ogromnej przyjemności. W porównaniu z "Lawendowym pokojem", "Księżyc nad Bretanią" jest ciekawszy, piękniejszy, bardziej mi się podoba. Nina George w kilka chwil przenosi nas w przepiękny krajobraz i historię, która inspiruje. Inspiruje do zmian i poszukiwania własnego miejsca na świecie. Miejsca, do którego być może przynależymy, chociaż nigdy nawet o nim nie śniliśmy.
link do książki:  http://bit.ly/KsiezycNadBretania

2 komentarze:

  1. Dzieki Twojej recenzji ksiazka trafia na liste ksiazek, ktore chce przezytac! Ale najpierw "Lawendowy pokoj" bo jeszcze nie przezytalam. Pozdrawiam! :-)
    anika.j

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudowna recenzja,pod którą podpisuję się obiema rękami ! "Księżyc nad Bretanią"jest jeszcze piękniejszy od "Lawendowego pokoju",chociaż szczerze mówiąc,nie myślałam,że to możliwe ;-)

    OdpowiedzUsuń