wtorek, 26 maja 2015

Następczyni- Kiera Cass


  Na każdą kolejną część "Rywalek" czekam z wypiekami na twarzy. Wydaje mi się, że byłoby to wręcz niegrzeczne nie przeczytać następnego tomu, kiedy na półce dumnie prezentują się pozostałe. Nie trzeba mnie zresztą do tego specjalnie namawiać. Mimo, że może nie jest to książka adresowana do mojej grupy wiekowej, naprawdę zakochałam się w tej serii. W książkach, nie w Maxonie. No, dobrze w Maxonie też. Ok, w Maxonie przede wszystkim...
  Główną bohaterką, a zarazem narratorką tej opowieści jest Eadlyn córka obecnie panującego króla i królowej- Maxona i Ameriki. Zniesiono system klasowy, ale złe nastroje wśród ludności nie zniknęły. Celem załagodzenia sytuacji w państwie rodzina królewska decyduje się zorganizować Eliminacje. Są one jednak zupełnie inne niż te organizowane dotychczas. Następczyni tronu jest bowiem kobietą, oznacza to, że swojego partnera szukać będzie wśród młodych chłopców.  Czytelnik ma zatem do czynienia z sytuacją zupełnie odwrotną niż dotychczas. Nie doszuka się również podobieństw pomiędzy Eadlyn, a jej matką, czyli poprzednią główną bohaterką. Eadlyn jest inna. Zupełnie inna...
   Przyznaję, Amerika była bohaterką idealną. Posiadała wszystkie cechy dobrego człowieka, prawej obywatelki, kochającej córki, wiernej przyjaciółki . Córka nie jest jej kopią. Trudno powiedzieć, czy to dobrze czy źle. Po idealnej, heroicznej Americe nagle pojawia się Eadlyn, która dorasta ze świadomością swojej ogromnej wartości. Wie, że zostanie królową i chociaż tutaj jeszcze nią nie jest, zachowuje się jakby dawno nią była, ba! nawet coś osiągnęła. Jest samolubna, arogancka, zaprogramowana na sukces. Dlatego też tak trudno jej znaleźć wśród kandydatów tego, który sprosta jej wygórowanym oczekiwaniom. Albo przede wszystkim takiego, w którym naprawdę mogłaby się zakochać.
  Nie polubiłam Eadlyn. Jest dokładną odwrotnością mnie i tego, czego szukam w innych. I jest to w zasadzie jedyne, co mam do zarzucenia "Następczyni". Poza tym bowiem, książka nie jest historią pociągniętą na siłę. Znalazłam w niej wszystko, za co polubiłam Kierę Cass. Ciekawie rozwinęła historię Ameriki i Maxona, jeszcze ciekawszym wydaje się fakt, że zdecydowała się na główną bohaterkę, której ma się ochotę dać po łapach, zamiast totalnie się w niej zakochać. Wydaje mi się, że to nie jest kolejna część, która z pewnością przyniesie autorce korzyść materialną, ale wyższy poziom literackiego wtajemniczenia. Poziom, na którym Kiera Cass decyduje się na eksperyment. Czy dobry? Czas pokaże.
  Stałych czytelników "Rywalek" nie trzeba namawiać do sięgnięcia po tę część. Nowych odsyłam do pierwszej recenzji tomu I- "Rywalki". Dla zachęty mogę zdradzić, że Kiera Cass nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Historia Eadlyn nie została zamknięta. Co więcej, możemy się również spodziewać ekranizacji. Obejrzę z przyjemnością!

1 komentarz:

  1. A ja jeszcze nie przeczytałam pierwszej części. Mam tę serię w planach.

    OdpowiedzUsuń