"Przy naszej piosence" jest kolejną książką młodej autorki, która debiutowała bodajże w zeszłym roku. Od razu zyskała rzeszę fanek. Jej powieści są ciepłe, romantyczne, a przy okazji takie, że mogłyby wydarzyć się tuż za rogiem.
Antek jest baristą, prowadzi własną, dobrze prosperującą kawiarnię. Chociaż wokół niego jest grono rodziny i przyjaciół, ciągle pozostaje sam. Któregoś dnia na zapleczu swojego lokalu znajduje złodzieja, buszującego w... kanapkach.
Kornelia mieszka razem z młodszym bratem w komunalnej dzielnicy. Zdarza się, że nie mają co jeść, a w kranie nigdy nie płynie ciepła woda. Losy tych dwojga splotą się i... wywrócą ich życie do góry nogami.
Bardzo lubię książki Klaudii. Lubię powieści, które dzieją się na wsiach, w małych miejscowościach. Klimat takich miejsc jest mi bardzo bliski i bardzo chętnie o nich czytam. Tym bardziej, że nie znam podobnej polskiej autorki, która tworzyłaby historie young adult w takich miejscach.
Obserwuję Klaudię na Instagramie i nieprzerwanie podziwiam. Za samozaparcie, za pracowitość. Przede wszystkim jednak podziwiam jej sukces, sukces jej książek.
Bohaterowie są mili, tacy...codzienni, przyjaźnie nastawieni. Naturalnie, pojawia się pewien czarny charakter, który bardzo namiesza w życiu Kornelii.
Jest w tych historiach jednak coś, co mi nie pasuje, a czego z każdą kolejną książką jest coraz mniej. To dosyć ulotne wrażenie, być może to kwestia techniczna? Język Klaudii ewoluuje i coraz bardziej mi się podoba. Zaczyna być znacznie prostszy. Czasami mam jednak ochotę skreślić pojedyncze przymiotniki, mam wrażenie, że momentami są one zbędne.
Nie umniejsza to natomiast w żaden sposób ani talentowi autorki, ani pięknu tej książki.
Zakończenie wyrywa z butów. Nie wiem, czy w pozytywny sposób, ale to co dzieje się na końcu... Trzeba to przeczytać.
Wakacyjna, miła i taka...do czytania na plaży. Zadziała jak plaster na
złamane serce. Da nadzieję tym, którzy ciągle czekają na swoją miłość.