środa, 25 lutego 2015

W butach Valerii- Elisabet Benavent

  Dawno, dawno temu Helen Fielding napisała książkę o "kobietach takich jak my". Mam tu na myśli pierwszy (i moim zdaniem najlepszy, przełomowy) "Dziennik Bridget Jones". Upłynęło trochę czasu, a babskie książki nadal wyrastają wokół nas jak grzyby po deszczu. Helen postawiła jednak poprzeczkę naprawdę wysoko. Poza tym, współczesna kobieta mimo wszystko, odrobinę różni się od Bridget. Nie chcemy już czytać o dziewczynach, które ciągle walczą z nadwagą i wchodzą w nieudane związki. Dzisiejszą czytelniczkę literatura ma motywować do wstania z kanapy, wzięcia życiowego byka za rogi. To właśnie w idealnie zabawny sposób robi Elisabet Benavent w "W butach Valerii".
 Valeria pisze. Napisała jeden bestseller, wydawca oczekuje drugiego, a spod jej klawiatury wychodzą same...gnioty. Inspiracji szuka gdzieś głęboko w swojej wyobraźni, nie zauważając, jak bardzo ciekawe jest życie wokół niej. Valeria od lat jest przykładną małżonką Adriana i przyjaciółką trzech bardzo złożonych osobowości: Nerei, Carmen i Loli. Nerea jest klasyczną bizneswoman. Jej życie jest zaplanowane co do minuty, w kontaktach z innymi bywa niezwykle oficjalna, nawet jeżeli chodzi o jej najbliższe koleżanki. Ma wszystko, o czym zawsze marzyła poza kimś, z kim mogłaby to spełnienie dzielić. Do czasu naturalnie. Sens życiu Carmen nadaje nienawiść do swojego przełożonego, Daniela. Ich wieczne kłótnie, przytyki, złośliwości, zdają się nie mieć końca. Zauważają to również współpracownicy, między innymi Borja, który bardzo podoba się Carmen. Zdaje się jednać być głuchy na jej zaloty. Ciekawe dlaczego? Czyżby źle interpretował relację Carmen z szefem? Lola jest wolnym ptakiem. Wolna jest jednak jedynie duchem, bo swoje ciało uwielbia splatać z...przypadkowymi, ale zawsze ciężko przystojnymi mężczyznami. Obecnie spotyka się z Sergio'em i sama siebie oszukuje, że chodzi tylko o gorący seks. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy Valeria odkrywa, że współpracownik jej męża to tak naprawdę bardzo ładna kobieta, Nerea poznaje mężczyznę, który zdaje się być całkiem dobrym znajomym Carmen, Valeria natomiast zamiast ratować małżeństwo, coraz bardziej angażuje się w bardzo erotyczną relację z Victorem, przyjacielem Loli...
  "W butach Valerii" czyta się jednym tchem. Trudno się oderwać od zabawnej, lekko napisanej opowieści z nutką lekkiej...pikanterii. No dobrze, nie taką małą znowu nutką, bo opowieści o coraz częstszych i coraz bardziej namiętnych spotkaniach głównej bohaterki z nowym amantem, czyta się z wypiekami na twarzy. Wzrok sam przebiega po kolejnych liniach, dłonie same przewracają kartki, a usta układają się w szeroki uśmiech. Momentami uśmieszek, albo chichot (ponownie mam na myśli schadzki Victora i Valerii...). Zakończenie naturalnie, pozostawia wiele niedopowiedzeń, odsyła do kolejnej części, po którą z przyjemnością sięgnę.
  "W butach Valerii" poleciłabym najlepszej przyjaciółce, która znalazła się na życiowym zakręcie. Albo w smutnym i tragicznym życiowym dole. Nawet jeżeli nie pokaże jej drogi, jak stamtąd wyjść (a ma do tego predyspozycje), z pewnością pomoże jej przetrwać trudny okres. Mózg przecież można oszukać. Od ciągłego uśmiechu, endorfiny wydzielają się same :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz