wtorek, 25 sierpnia 2020

Sekretne życie pisarzy- Guillaume Musso

 


   Odkąd wiele lat temu sięgnęłam po jedną z pierwszych powieści Musso, śledzę wszystkie jego nowości i kiedy widzę, że napisał kolejną książkę, czekam z niecierpliwością na polskie tłumaczenie. Nie inaczej było z "Sekretnym życiem pisarzy". 

    Powieść młodego pisarza zostaje odrzucona przez kilka wydawnictw. Postanawia on udać się na wyspę, na której mieszka słynny pisarz i poprosić go o recenzję. Nathan Fawles wycofał się z życia publicznego wiele lat wcześniej. Po kilku ogromnych sukcesach, porzucił pisanie. Na wyspę przyjeżdża również pewna dziennikarka, Mathilde. Akcja nabiera tempa, kiedy mieszkańcy odnajdują ciało brutalnie zamordowanej kobiety. 

     Nie da się w kilku zdaniach streścić fabuły tej historii, bo jest, nie tyle może wielowątkowa, co bardzo często zmienia swój bieg o sto osiemdziesiąt stopni. Jak bardzo Musso zaskoczył mnie tą książką! Nie myślałam, że jest jeszcze do tego zdolny. Po ostatnim "Zjeździe absolwentów" byłam nieco...rozczarowana. Lubiłam go przede wszystkim za połączenie romansu z thrillerem, z przewagą tego drugiego. Ta książka wymyka się jednak i tym dwóm gatunkom. Autor bawi się z czytelnikiem w chowanego, przewraca wszystko do góry nogami. Bohaterowie, którzy z początku wydają się tymi dobrymi, zmieniają swoje oblicze. Nic, naprawdę nic nie jest pewne.

    Musso doskonale gra słowami. Zabawa, którą tu podejmuje kończy się epilogiem, w którym wypowiada się on sam, po czym...Musicie przeczytać do samego końca. 

   W ogóle nie przesadzę, jeżeli napiszę, że ta książka jest genialna. To jak obserwowanie pisarskiego kunsztu, swobody, z jaką Musso bawi się emocjami czytelnika i kończy tak doskonale, jak tylko bardzo doświadczony pisarz mógłby. Chce się więcej! 



Psychoterapeutka- Helene Flood

     Thrillery, w których główną bohaterką, albo jedną z ważnych postaci, jest psycholog albo psychoterapeuta, to książki, po które sięgam z ogromną ciekawością. Tym bardziej, że autorka jest psychologiem. Wykorzystanie wiedzy, którą posiada, musi zaowocować trzymającą w napięciu książką. 
     Sara jest psychoterapeutką dla młodzieży. Mieszka razem z mężem, prowadzi spokojne życie. Aż do dnia, kiedy jej mąż przestaje odbierać telefony. Jedyny ślad po nim, to wiadomość na automatycznej sekretarce, o tym, że znajduje się w domku letniskowym razem z kolegami. Okazuje się jednak, że ci koledzy w ogóle nie widzieli się z Sigurdem. Nie wiedzą też, gdzie jest... 
     Sara jest przepełniona lękiem. Emocją, z którą z pewnością nie raz przyszło jej pracować, a z którą teraz zupełnie nie jest w stanie sobie poradzić. Autorka idealnie opisuje tę samotną wędrówkę głównej bohaterki, przez meandry własnej psychiki. Książka w idealny wręcz sposób pokazuje, że to, co tak doskonale psycholog potrafi "naprawiać" u innych, u niego samego może pływać w chaosie. To właśnie jest chyba dla mnie największa wartość tej książki. Bo w gruncie rzeczy opowiada ona przede wszystkim o zupełnie pogmatwanym wnętrzu Sary. Naturalnie, próbuje ona dowiedzieć się, co takiego stało się z jej mężem, ale dla mnie w jakiś sposób, zeszło to na dalszy plan. 
    Doskonały obraz tego, jak bardzo lęk może zmienić człowieka i w jaki sposób niepoukładane sprawy z dzieciństwa, czy życia z rodzicami, potrafią wypłynąć w najmniej oczekiwanym momencie. Świetnie narysowany psychologiczny portret człowieka. To nie jest brawurowy thriller, w którym człowieka mrozi strach. To raczej książka o tym, co strach potrafi z nami zrobić. Jestem pod wrażeniem. 

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Małe szczęście- Dee Williams

    Uwielbiam oglądać na Pintereście malutkie domki w środku lasu. Utopione w zieleni, albo w całości pokryte śniegiem. Lubię też oglądać takie miejsca hotelowe, malutkie domki do wypożyczenia na tydzień. I marzę sobie, że kiedyś sama będę taki miała. Gdzieś w zupełnej dziczy. Nigdy tylko nie zastanawiałam się nad tym, w jaki sposób doprowadzę do tej dziczy bieżącą wodę... A Dee Williams owszem. Poniekąd. 
     Autorka nie jest zadowolona ze swojego życia. Niby wszystko ma, pracę, dom na kredyt i równy trawnik. Czuje jednak, że to, co powinno być synonimem klasy średniej, dobrobytu, w rzeczywistości przysparza jej więcej obowiązków i kłopotu, niż szczęścia. Wszystko zmienia się, kiedy pewnego dnia trafia na artykuł o człowieku, który zbudował sobie bardzo mały dom. Postanawia przewrócić swoje życie do góry nogami. 
    Autorka pracuje jako inspektor do spraw zanieczyszczeń ekologicznych. Codziennie ogląda fabryki produkujące różne bardzo potrzebne rzeczy i przede wszystkim to, co po nich zostaje. Odpady, które niszczą planetę. Co więcej, zwraca ona uwagę na strasznie istotną kwestię. Te wszystkie korkociągi, ramki na zdjęcia, kolekcje kieliszków i obrusów, w rzeczywistości nie czynią nas wcale szczęśliwymi. W pogoni za pieniędzmi i dobrami materialnymi uciekają nam cudne spektakle, które codziennie oferuje nam natura. Zachody słońca, mróz, malujący na szybie abstrakcyjne obrazy, czy poranny chłód w letni dzień. A mały domek pozwolił, przynajmniej autorce, dostrzec wszystko to, co piękne, a nie koniecznie do kupienia. 
    Jestem zachwycona tą książką, historią życia autorki i ideą małych domków. Nie wiem, czy potrafiłabym tak jak ona, wiem natomiast, że ta lektura wiele wniosła w moją codzienność. Patrzę uważniej na to, co dookoła i kilka razy zastanowię się, zanim kupię następną plastikową pierdołę. Dowiedziałam się też, czym jest toaleta kompostująca (nie będę spoilerować, sprawdźcie sami :D) i coraz bardziej marzę o własnym, małym domku. To piękne marzenie i wspaniała książka. Taka, która we mnie obudziła marzenie, a kogoś innego może popchnąć do zupełnej zmiany swojego życia.