wtorek, 9 października 2018

Trwaj przy mnie- Elizabeth Strout

     Małe miasteczko Nowej Anglii, którego życie kręci się wokół sensacji. Ostatnio jego największą bolączką jest pastor Caskey. Młody człowiek, po śmierci żony próbuje od nowa nauczyć się normalnie funkcjonować. Pod bacznym okiem mieszkańców z całego miasta, nieświadomy pastor popełni wiele błędów. Błędów, za które miejscowi wymierzą mu później bardzo srogą karę. 
    Bardzo lubię książki Elizabeth Strout, chyba bez wyjątku. Są przyjemne, takie nieśpieszne. Chociaż nigdy nie są łatwe. 
   Trudno mi było wejść w tę historię. Poprzednia wydana przez Wielką Literę książka autorki, "Amy i Isabelle" wciągnęła mnie bez reszty. Natomiast historia pastora była początkowo jakaś...Caskey wydawał mi się kompletnie bez charakteru. Denerwowało mnie, że nie reaguje na to, co dzieje się z jego dzieckiem. Jedną z jego córek po śmierci żony zabiera matka, druga, Katherine, zostaje z ojcem. Ale jest dzieckiem trudnym. Po stracie mamy dziewczyna zupełnie się w sobie zamyka, przestaje mówić, bywa...dziwna. Przedszkolanki nie do końca wiedzą, jak się nią opiekować, analizują zachowanie, a nie jego przyczynę. I we wszystkim widzą winę Caskey'a. Próbują też poddawać dziecko psychoanalizie, która w owym czasie dopiero raczkuje. Oczywistym jest, ile obecna psychologia zawdzięcza Freudowi, jednak dzisiaj do pewnych kwestii podchodzi się troszkę inaczej. Spotkanie, podczas którego psycholog tłumaczy pastorowi co dzieje się z jego córką, że tak naprawdę zazdrości ojcu penisa...Spróbujcie powiedzieć to komuś, kto nigdy nie słyszał nie tylko o psychoanalizie, ale samą raczkującą psychologię uważa za szarlataństwo... 
    Wszystko, co tutaj się dzieje nabrało dla mnie sensu dopiero po lekturze. To przecież książka o...żałobie. W zasadzie o blokowanej, nieprzeżytej żałobie i o tym, jak trudno jest być sobą, kiedy jest się poddawanym ciągłej ocenie. Wydaje mi się, że bohater również dojrzewa do przeżycia swojej żałoby, do zrozumienia żałoby swojej córki, Katherine. Tak wiele rzeczy dzieje się tu z niewiedzy, braku świadomości. Wtedy jednak ludzie brali rzeczywistość taką, jaka była, nie zaglądali głębiej. 
   "Trwaj przy mnie" jest trudne. Ciężko się ją czyta, we mnie budziła złość, do czasu, kiedy sprawy nieco się wyjaśniły, autorka podała pomocną dłoń pastorowi, Katherine w końcu się odezwała. 
   Należy przeczytać ją całą. I dopiero po przeczytaniu wyciągać wnioski. Wtedy wszystko nabiera sensu, a książka chociaż trudna, wydaje się piękna. 
    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz