"Podróże z owocem granatu" to podwójny dziennik z dwóch podróży. Połowę książki napisała Sue, drugą natomiast jej córka. Ta pierwsza znalazła się na najtrudniejszym dla kobiecie zakręcie. 50 lat, menopauza, dorosłe dzieci, zejście na drugi tor...starość? Ann natomiast właśnie wchodzi w dorosłe życie. Nic nie dzieje się jednak tak, jak powinno. Nie dostała się na podyplomowe studia, zauważa u siebie coraz więcej objawów depresji. Swoje problemy zawożą najpierw do Grecji, później do Francji. Podczas podróży obydwie piszą dziennik.
O czym jest ta książka? O odnajdywaniu siebie, ale dla mnie przede wszystkim o relacji między dorosłą córką i matką. Może tylko dla mnie ten temat wybija się najbardziej. Może właśnie na tym polega magia tej książki, że każdy przeczyta w niej to, co właśnie jest mu potrzebne. Ja widziałam przede wszystkim zmianę w rozmowie matki i córki, sposób w jaki ewoluowała ich relacja.
Książka okazała się dla mnie bardzo...domowa, ale i smaczna. Zachwyciły mnie, naturalnie granaty, ale i jedno zdanie, w którym Sue wyciera swój talerz z greckich tzatzików kawałkiem pity. Zrobiłam własne, by móc się z Wami podzielić smakiem tej książki. I jeszcze bardziej zachęcić do lektury.
- 3 szklanki mąki
- 1 i 1/4 szklanki wody
- 25 g drożdży świeżych
- szczyptę soli
- łyżeczkę cukru
- oliwa
Z podanych składników zagnieść ciasto. Przykryć ściereczką, zostawić do wyrośnięcia. Kiedy ciasto podwoi objętość, formować z niego małe płaskie placki. Układać na rozgrzanej blasze i piec na złoty kolor w temperaturze 220 stopni.
Tzatziki:
jeden ogórek
pęczek koperku
opakowanie jogurtu greckiego
oliwa
ząbek czosnku
Ogórka obrać i wydrążyć gniazda nasienne. Bardzo drobno posiekać, czosnek przecisnąć przez praskę, dodać posiekany koperek, jogurt, sól i pieprz do smaku.
Jeść podczas lektury! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz