sobota, 12 września 2015

Motylek- Katarzyna Puzyńska


 Dawno temu moja mama wzięła udział w konkursie lokalnej gazety, w którym do wygrania była książką "Motylek". Pytała mnie wtedy, czytałaś? "Motylek"? Nie, na pewno nie. O czym to w ogóle niby miało być. Mama się zachwycała, książkę wygrała, resztę dokupiła. A mnie ominęło. I omijało mnie do niedawna, do tego stopnia, że nawet nie znałam okładki "Motylka". Rzadko sięgam po kryminały.
  Nadchodzi jednak taki czas, kiedy recenzent nie ma ochoty na cały stos, który czeka na przeczytanie i opisanie. Patrzyłam na te książki i żadna nie była tym, czego akurat oczekiwałam od lektury. Zajrzałam wtedy do pokaźnej biblioteki moich rodziców. Znalazłam "Motylka". I nie mogłam się od niego oderwać do ostatniej strony.
  W Lipowie ginie zakonnica. Wydaje się, że to zwykły wypadek samochodowy. Do czasu. Ginie kolejna osoba, zupełnie z zakonnicą nie związana. Policjanci z małej wioski, pozostawieni sami sobie, muszą rozwiązać niezwykle trudną zagadkę. W małej wsi wszyscy się znają. Z pozoru wszyscy są niewinni, każdy ma alibi i wygląda na to, że wszyscy mówią prawdę. Z czasem okaże się, że rozwiązania zagadki poszukać będzie trzeba daleko w czasie i w zupełnie innym miejscu w Polsce. I oczywiście- zabójcą okaże się ktoś, kogo nikt nigdy nie podejrzewał.
  Lipowo istnieje. Nie potrzeba wcale długo szukać, bo autorka zmieniła tylko jedną nazwę miejscowości. Lipowo w rzeczywistości jest Pokrzydowem, wioską położoną niedaleko Brodnicy. Brodnica istnieje niezaprzeczalnie, tam się urodziłam i wychowałam. Istnieje też Strażym (na zdjęciu) i Jajkowo. Tak i naprawdę nazywa się Jajkowo.
   Na początku lektury chodziłam z nosem przy samym bohaterze i szukałam miejsc, które doskonale znam, poniekąd chyba sprawdzałam autorkę. Czy sklep Wiery to ten malutki sklepik po schodkach na przeciwko kościoła? Czy ta polana to przypadkiem nie tam, gdzie kiedyś sama się bawiłam? Szybko jednak zupełnie wciągnęła mnie akcja i tajemniczo-sielski klimat opowieści. Tym bardziej, jeżeli tak łatwo było mi ją rozlokować na mapie.
  Ale ja nie czytam kryminałów. Ok, nie czytałam. Wydawały mi się...nudne. Teraz wydaje mi się natomiast, że straciłam całe lata na czytanie bezwartościowych szmir, zamiast sięgnąć po klasykę z dreszczykiem! Może to dlatego, że swoją przygodę zaczęłam z naprawdę dobrze napisanym kryminałem?
  Autorka stopniuje napięcie i przeplata je z wątkiem obyczajowym, z opisem małej społeczności, malowniczego miejsca. Książka, w której naprawdę trudno się nie zatopić. A przy okazji, doskonale jesienna. Polecam, na teraz, zaraz! Każdemu!

2 komentarze:

  1. Z wielką chęcią przeczytam! Wszyscy mówią o "Z jednym wyjątkiem", ale ja chciałabym zacząć od tego tomu :)

    Pozdrawiam, Insane z http://przy-goracej-herbacie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, teraz czas na książki specjalne na te porę roku - może nieco nostalgiczne, ale przede wszystkim mocne, posiadające dobrą, trzymającą w napięciu fabułę. Nie znam Motylka, ale może kiedyś uda mi się to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń