poniedziałek, 27 lipca 2015

Wakacje- Nina Majewska-Brown

  Moja przygoda z Hiszpanią nie jest zbyt brawurowa. Lubię film "Vicky Christina Barcelona", od dwóch lat uczę się hiszpańskiego, niestety z różnym skutkiem. Nie chciałabym jednak zniechęcać tych, którzy chcieliby zacząć uczyć się tego języka. Jest bardzo prosty. Naprawdę. Tym bardziej, jeżeli zna się francuski. Lubię też cavę i churrosy. Podstawy mam zatem średnie. I prawdę powiedziawszy w ogóle mi to nie przeszkadza. Jeżeli jednak mam spędzić dwa tygodnie w Barcelonie za cenę jednej książki? Kto by nie skorzystał?
  Nina razem ze swoją zupełnie zwyczajną rodziną wyjeżdża na wymarzone wakacje do Hiszpanii. Razem z mężem Bartkiem, synem Jaśkiem i małą Klarą, przylatują do Barcelony. Idylliczny pobyt w romantycznym mieście przerywa niespodziewana...wizyta teściów. Rodzina Niny próbuje ułożyć się z babcią i dziadkiem. Z różnym skutkiem. Teściowie ostatecznie wyjeżdżają jednak szybciej, zostawiając rodzinie Braun jeszcze kilka dni błogiego lenistwa. Utopijne wakacje przerywa niespodziewane wydarzenie, które nie tylko przewraca do góry nogami życie Niny, ale całą fabułę i klimat książki.
fot. pinterest (sprawdźcie sobie czym są churros, koniecznie!)
  Mimo mojej dość średniej fascynacji Hiszpanią, autorce (notabene również Ninie) szybko udało się wciągnąć mnie w hiszpańską idyllę. Trudno wbić się w cieniutką granicę pomiędzy nudnawymi długimi opisami, a ich zupełnym brakiem (który wcale nie jest dobry, bo książka nie tworzy wtedy w wyobraźni żadnego obrazu). Tutaj jak najbardziej się to udało. Dodajmy jeszcze przystępne poczucie humoru, urlopowe problemy w stylu tych, które pamiętam, kiedy to moja mama pakowała mnie, siostrę i tatę na wakacje, a wyjdzie z tego naprawdę przyjemna lektura. Taka do poczytania w pełnym słońcu na plaży.
  Przed samym powrotem do Polski akcja odwraca się o 180 stopni. Gdybym czytała na stojąco, z pewnością od razu bym usiadła. Zamiast tego zapaliłam papierosa i nieprzerwanie czytałam aż do samego końca. Ze łzą w oku. Od tego momentu książka przestaje być zabawna. I chociaż z czasem jej humor wraca, więcej tu nostalgii, przemyśleń, spraw trudnych, słów niewypowiedzianych.
  Jakiś cza wcześniej pisałam o tym, że rzadko sięgam po debiuty. Często bowiem okazują się dość średnie. Ten z pewnością do takich nie należy. Autorce należą się ogromne gratulacje za ciekawą fabułę, przystępny język i odwagę, że chciała podzielić się swoim tekstem z nami. Z przerażeniem myślę tylko o tym, czy poza imieniem, historię książkowej Niny, łączy coś więcej z autorką. Mam ogromną nadzieję, że nie.
  "Wakacje" to książka, która wbrew pozorom, na długo zostaje z czytelnikiem. Doskonały debiut, który zapowiada, miejmy nadzieję równie dobrą kontynuację. Polubiłam Ninę. I chcę więcej! 

3 komentarze:

  1. Spotkałam już kilka recenzji tej książki, jedne zachęcają do jej lektury, a inne nie. Chyba muszę sama przeczytać i się przekonać, czy mi się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie apetyczne zdjęcie wstawiłaś! Aż ślinka cieknie. Idę wyguglać te churros. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie zdjęcie, bardzo słoneczne i wakacyjne. A co do książki... hmmm... miałam zupełnie inne odczucia. Nina mnie irytowała, pozostali bohaterowie (poza Jaśkiem) też. A mnogość tragedii w drugiej połowie książki była zbyt intensywna. Wciąż myślałam: co jeszcze się stanie? Poza tym okładka jest bardzo myląca co do zawartości. No ale to takie moje subiektywne odczucia:)

    OdpowiedzUsuń