środa, 18 marca 2015

Kolorowy trening antystresowy-wzory i ornamenty

  Jakiś czas temu świat zwariował na punkcie kreatywnego dziennika, który trzeba było po kawałku, na różne sposoby niszczyć. Przyznacie mi chyba rację, że idea raczej przełomowa. Zazwyczaj nie niszczymy książek/dzienników, ewentualnie je ulepszamy. Nie ma jednak nic innowacyjnego w...kolorowankach. Każdy z nas kiedyś się tym zajmował, z lepszym lub gorszym skutkiem. W czasach kiedy większość z nas nie składała jeszcze drukowanego...
  Teraz sprawa ma się jednak zupełnie inaczej, niewielu z nas ma w domu kolorowe kredki i nikt nie myśli o tym, żeby za ich pomocą wypełniać czarno-białe powierzchnie. Książka wydawnictwa Buchmann to moim zdaniem rewolucja na rynku kolorowankowym ;). Nie dlatego, że jest coś nadzwyczajnego w samych stronach do kolorowania, ale to pozycja skierowana...wcale nie do dzieci ale...bardzo zestresowanych dorosłych.
  Nienawidzę stresu. I z pewnością nie jestem sama. Nikt go nie lubi. Nie jesteśmy jednak w stanie pozbyć się jego źródeł. Przecież nie rzucę studiów tylko dlatego, że są źródłem stresu, nie wyprowadzę się na bezludną wyspę, bo stresuje mnie sąsiadka, która nie lubi mojego psa. Zazwyczaj nie mamy możliwości pozbyć się pewnych źródeł stresu. Powinniśmy natomiast nauczyć się z nimi żyć, uodparniać i wypracować pewne mechanizmy, dzięki którym stres nie będzie determinował całego naszego życia. Łatwo powiedzieć :) Jak niby mam się nie stresować zbliżającym się egzaminem? Wziąć kąpiel? Zjeść czekoladę? Próbowałam, stres od tego wcale nie staje się bardziej znośny ;) Ale gdyby tak w kreatywny sposób zająć ręce i po części umysł?
  Powiecie, że nie zadziała. Że co to za pomysł mam x lat i mam kolorować jak przedszkolak? Owszem. Spróbuj. Ja spróbowałam.
  Podeszłam do sprawy z ogromnym znakiem zapytania, chociaż, kiedy przeglądałam "Kolorowy trening antystresowy" w mojej głowie już układały się kolory, na jakie zostaną pokolorowane kolejne elementy. Uśmiechnęłam się sama do siebie, zapłaciłam, wzięłam nową zdobycz pod pachę i wróciłam do domu. Postanowiłam, że tylko ją przejrzę i zaraz zabiorę się za sprzątanie. Ostatecznie zastał mnie przy niej wieczór...Wciągnęła mnie książka bez tekstu :) I przyznaję, z każdym kolejnym zakolorowanym elementem uspokajałam się. Nie miałam też niemiłego wrażenia, że tracę czas, bo cały czas robiłam coś kreatywnego.
  Jest jeszcze jeden powód, dla którego ta książka tak bardzo mi się podoba. Jestem osobą, która nie potrafi usiedzieć w miejscu. Nie oznacza to w praktyce, że co pięć minut wstaję z kanapy oglądając film, raczej, że do pełni spokoju (paradoksalnie!) potrzebuję ogromu bodźców. Jeżeli czytam książkę, to w kuchni gra radio, a w pokoju telewizor. Tak, właśnie wtedy wiem dopiero, o czym czytam. W tramwaju jednocześnie czytam, słucham muzyki i tupię nogą. Kiedy oglądam film, muszę, po prostu muszę mieć jakieś dodatkowe zajęcie. Najchętniej kreatywne. Nie bawi mnie folia bąbelkowa ;). "Kolorowy trening..." sprawdza się wprost idealnie! Powoli wszystkie moje wiecznie rozedrgane i nadpobudliwe zmysły się uspokajają...
  Gorąco polecam tym, którzy tak jak ja w życiu zbyt dużo się stresują, albo nie mogą usiedzieć w miejscu, albo potrzebują zająć czymś ręce, albo jeszcze nie znaleźli panaceum na stres. Okazuje się, że kolorowanie, które tak lubiliśmy w dzieciństwie, w dorosłym życiu również może być przyjemne.

4 komentarze:

  1. Mnie równie uspokaja "zniszcz ten dziennik" i "to nie jest ksiazka" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie zdążyłam przeczytać tego posta do końca, a już porównywałam ceny gdzie mogę kupić to cudo. Bezwzględnie muszę się zaopatrzyć w tę 'książkę' i pewnie doposażę w nią moich najbliższych. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dwa zeszyty z tej serii - "Wzory i wzorki" oraz "Wzory i ornamenty". Naprawdę świetna sprawa z nimi. Zabawa przednia. A i stres faktycznie maleje :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Juz od jakiegos czasu chce sobie te kolorowanki kupic, ciagnie mnie do nich, ale caly czas waham sie z zakupem

    OdpowiedzUsuń