sobota, 25 grudnia 2010

autoterapia

Fragment powrotu do nowelistyki, napisanego całkiem już dawno. W całości opublikować go niestety nie mogę. Ale chciałabym coś o nim usłyszeć. I zainteresowanemu pokażę całość. 
Ale chciałabym móc o Autoterapii podyskutować.  

Wzięła głęboki wdech i razem z wypuszczanym powietrzem wypuściła z siebie pierwsze słowa.
 "Jestem chora. Chora na umieranie. Do niedawna wydawało mi się, że żyję, że z każdym kolejnym dniem coś osiągam, idę do przodu. Że każdy kolejny dzień przybliliża mnie do bliżej nieokreślonego celu. Celu wędrówki. Takiego samego celu, do którego każdy z nas codziennie się przybliża. Codziennie bliżej. Na początku, kiedy byłam młoda, jak ty, przeskakiwałam kolejne dni, wyznaczając sobie coraz to nowe zadania, żeby nie myśleć o końcu, o zwieńczeniu życiowych starań. Osiągałam wszystko co chciałam i znowu byłam bliżej. Bliżej o jeden dzień, o miesiąc, o kolejne Święta, o kolejne urodziny, kolejną rozmowę, kolejną przeczytaną książkę. Dzisiaj mam czterdzieści siedem lat i w oddali wyraźnie widzę koniec. Widzę cel swojego życia. Widzę to, czego ty w swojej wędrówce nie możesz jeszcze zobaczyć. Ty ciągle układasz skomplikowane mapy, zmieniasz plany, entuzjastycznie skaczesz do przodu. Ja powoli schodzę z wielkiej góry. I widzę, że u jej stóp nic nie ma. To, do czego tak bardzo chciałam całe życie dojść, jest śmiertelną chorobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz