czwartek, 11 lutego 2021

Valeria w lustrze- Elizabet Benavent


     Macie w swojej biblioteczce takie książki, na które patrzycie i przypominacie sobie, jaką przyjemność sprawiła Wam ich lektura? Historia Valerii (pierwszy tom w pierwszym polskim wydaniu) była własnie dla mnie taką książką. To było wiele lat temu, studiowałam wtedy filologię romańską i przygotowywałam się do egzaminu z literatury. Zamiast jednak czytać o Madame Bovary i Baudelairze chowałam się pod kocem z "W butach Valerii". Egzaminu chyba nie zdałam, ale to nie jest najważniejsze. Ciągle bowiem pamiętam emocje towarzyszące lekturze tej książki. 

    Zupełnie przypadkiem wpadłam teraz na informację, że Wydawnictwo Kobiece postanowiło na nowo wydać historię Valerii i ponownie... przepadłam. 

    Valeria jest pisarką, w pierwszej części "W butach Valerii" zmaga się z brakiem weny. Nie wiedzie jej się z mężem, podejrzewa go o zdradę, poznaje przystojnego Wiktora. Ale nie chciałabym za bardzo spoilować. W drugiej części "Valeria w lustrze" główna bohaterka, wraz ze swoimi przyjaciółkami, walczy o szczęśliwą miłość, musi stawić czoła różnym recenzjom swojej powieści. 


    Na podstawie "W butach Valerii" powstał serial, który obejrzycie na Netflixie i który teraz, kiedy za oknem szaleje zima, ze swoją ciepłą Hiszpanią, działa jak wakacyjny weekend. Równie wielką przyjemność sprawiła mi jednak lektura. Lekko pikantna, przezabawna, świeża. Czekam na kolejną część i wiem, że usiądę do niej z ogromną przyjemnością. Trudno mi było się od niej oderwać, jest po prostu bardzo dobra. Nie lubię używać tego określenia, bo może sugerować, że książka jest słaba, ale to lekka lektura. Lekka w tym sensie, że czytasz, porywa Cię akcja i mkniesz przez nią w jeden weekend. Valerio, moja miłość do ciebie nie słabnie! 








wtorek, 26 stycznia 2021

Niedługie życie- Dariusz Kuć

 
    Książka "Niedługie życie" jest zbiorem wywiadów z rodzicami, podopiecznymi hospicjum. Autor książki, lekarz, bioetyk, rozmawia z rodzicami zmarłych przedwcześnie dzieci. 

    Rozmowy dotyczą głównie kwestii etycznych, autor pyta rodziców o uporczywą terapię. 

    Uporczywa terapia to stosowanie procedur medycznych, które mają za celu utrzymać przy życiu osobę śmiertelnie chorą. W książce wypowiadają się rodzice dzieci, które urodziły się z ciężkimi, nieuleczalnymi chorobami i żyły kilka miesięcy, czasem kilka lat. Autor pyta rodziców o to, czy woleli, by dziecko umierało w domu, czy w szpitalu. Czy zgodziliby się na podłączenie do respiratora (w Polsce prawo pozwala nie zgodzić się na podłączenie, natomiast jeżeli ktoś zostanie już podłączony, nie wolno go odłączyć. To właśnie może być uporczywa terapia, jeżeli wiadomo, że chory nigdy nie wyzdrowieje). 

    Trudno mi opowiedzieć tę książkę. Przeżywałam ją ogromnie, nie mogąc się od niej oderwać. Płakałam, czytając o odchodzących niemowlętach i nieustannie zastawiałam się, jak niesamowicie trudne decyzje przyszło podejmować ich rodzicom. To, co wydawało mi się najbardziej okrutne, to fakt, że ci rodzice, że oni...zanim zostali rodzicami, byli takimi samymi ludźmi jak my wszyscy. Spotkała ich tylko ogromna tragedia. 

    Ta książka z pewnością nie jest dla wszystkich. Nie widzę powodu, by osoby wyjątkowo wrażliwe na krzywdę innych, lub te, które starają się o dziecko, mamy w ciąży, miały ją czytać. Pamiętajcie, że takie historie potrafią zostać gdzieś w naszej głowie, zejść do podświadomości i obudzić się w momencie, w którym najmniej byśmy tego chcieli.

    Mimo to, w obliczu dyskusji w Polsce i majstrowania wokół wolności kobiet, co do rodzenia dzieci chorych, to książka ogromnie ważna. Pokazuje, z czym borykają się rodzice, którzy zdecydowali się urodzić dziecko ze śmiertelną chorobą. Jak również to, jak zmienia się życie rodziców, którzy dowiadują się, że ich dziecko nigdy nie osiągnie pełnoletności. 

     

piątek, 15 stycznia 2021

Inward podróż wgłąb siebie- Yung Pueblo

  

  Relacje ze współczesną poezją bywają trudne. Okazuje się bowiem, że choć tekst objętościowo jest bardzo krótki, to często należy mu poświęcić znacznie więcej czasu, niż wielowątkowej powieści. Czasami jednak, kilka krótkich słów potrafi dotknąć najczulszych strun człowieczej psychiki. 

    Najbardziej popularną w masowym odbiorze autorką współczesnej poezji jest Rupi Kaur. Przyznaję, uwielbiam i wracam do jej pierwszego tomu "Mleko i miód" dość często. Nie udało mi się jednak dotychczas znaleźć nic, co mogłabym postawić obok niej na półce. Aż do czasu, kiedy kurier przyniósł "Inward". 

    Pięknie wydany, opatrzony prostymi ilustracjami tom poezji traktuje przede wszystkim o istotności rozwoju osobistego. W pierwszych częściach autor umieścił utwory dotyczące samoakceptacji, które dla mnie są nie tylko przepiękne ale dotykają najczulszych strun mojej wrażliwości. 

    Podobnie jak w książkach Rupi Kaur, znajdziemy tu wersję angielską i polskie tłumaczenie. Zabieg, wydaje mi się nie tylko konieczny, ale także bardzo potrzebny. Tłumaczenia w "Inward" są bardzo dobre ale czasami trudno oddać idealnie zamysł autora, tym bardziej w poezji. Wybór należy zatem do czytelnika. 

    Autor jest nie tylko poetą ale mówcą motywacyjnym. Zgodnie z opisem wydawcy wierzy on, że uzdrawianie świata zaczyna się od uzdrowienia siebie. I ogromnie się z nim zgadzam. Trudno bowiem ruszyć na przód, kochać, przebaczać, kiedy nie jest się w stanie pokochać, czy przebaczyć samemu sobie. 


    Motywujące, skłaniające do pochylenia się nad samoakceptacją wiersze, do których wrócę w każdej chwili zwątpienia w swoje umiejętności, w swoje wnętrze. Wiem już, że "Inward" zajmie jedno z głównych miejsc w mojej bibliotece. Ta książka jest mi zwyczajnie potrzebna. Jako kobiecie, której trudno pokochać i zaakceptować swoje ciało. Jako człowiekowi, który bez przerwy podważa swoje umiejętności. 

    To tomik poezji, który leczy zwichrowaną duszę. Pokazuje sposób, w jaki powinniśmy obchodzić się ze swoimi emocjami, z samym sobą. Taką poezję chcę czytać.