Rzadko sięgam po młodzieżówki. Lubię, kiedy są piękne, wzruszające i z morałem. Wydaje mi się też, że jeszcze rzadziej czytam polskie książki tego typu. Kiedy jednak przeczytałam, że część zysków ze sprzedaży książki zostaje przekazana Fundacji DKMS, długo się nie zastanawiałam. To zwiastowało jakąś piękną historię.
Maja bierze udział w wypadku samochodowym. Zła widoczność, mgła, powoduje karambol na drodze. Do samochodu dziewczyny dociera Kamil, student ostatniego roku ratownictwa medycznego. Losy bohaterów splatają się. Po wypadku życie Mai zupełnie się jednak zmieni. Ze względu na poważne złamanie nogi, jej kariera w szkole baletowej stanie pod znakiem zapytania. Kamil wiele razy pojawi się jeszcze w jej życiu. On jednak skrywa przed Mają ogromną tajemnicę. Tajemnicę, która może na zawsze ich poróżnić.
Wzruszająca i piękna. Tyle by w zasadzie wystarczyło. Dokonałam naprawdę dobrego wyboru zgadzając się na przeczytanie tego tytułu. Historia nie jest taka prosta i oczywista, jakby się mogło od początku wydawać. Problemy bohaterów, chociaż codziennie i mogłyby przytrafić się każdemu młodemu człowiekowi, są w jakiś sposób niecodzienne. Naturalnie, można spodziewać się, że w historii jakąś rolę odegra białaczka. Jaką...pozostawię Wam tę tajemnicę. To jednak nie jedyny problem, który porusza autorka. Pojawia się między innymi uzależnienie. Przeczytałam, że autorka jest terapeutką. Praca z pewnością pomogła jej napisać tę historię. Widzę w niej wrażliwość na problemy młodych ludzi (której dorosłym tak często brakuje! Bagatelizują problemy młodych dorosłych twierdząc, że kiedy będą starsi, to dopiero się zacznie...)
Po angielsku jest takie słowo, które w moim odczuciu idealnie określa tę książkę- trigger. Wyzwalacz. Spodziewajcie się łez, zaskoczenia i wspaniałego zakończenia. To ono nawiązuje do Fundacji DKMS i jest pięknym morałem. Sprawia, że książka nabiera ważnego przekazu. Jeżeli, po przeczytaniu "Jesteś cudem" chociaż jedna osoba zarejestruje się w bazie dawców szpiku, to książka już odniesie sukces. Myślę, że właśnie o to w niej chodzi. Dokładne informacje o tym, jak się zarejestrować znajdziecie na stronie DKMS ale także na moim instagramie, w zapisanych relacjach: dobro powraca.
W związku z moim zachwytem nad tą historią, na Instagramie właśnie kończy się rozdanie, w którym do zgarnięcia było "Jesteś cudem". Książkę otrzyma:@where_is_monix Zgłoś się do mnie proszę w wiadomości na instagramie z danymi do przesyłki :-)
wtorek, 21 lipca 2020
sobota, 11 lipca 2020
Mazurskie lato- Antologia opowiadań
Etykiety:
lato,
mazurskie lato,
opowiadania,
Recenzja,
wydawnictwo filia
Wiecie, jak bardzo uwielbiam sezonowe książki? Bardzo. Niestety, dotychczas najwięcej książek tego typu wydawano w grudniu. W tym roku wyszły jednak dwa zbiory letnich opowiadań. Nie mogłam przejść obok nich obojętnie ;-).
Mazurskie Lato to pensjonat w Mikołajkach, który jest jednocześnie wspólnym miejscem akcji dla wszystkich opowiadań. Krąży legenda, o tym, że w Mazurskim Lecie samotni ludzie odnajdują miłość. Bohaterzy opowiadań albo specjalnie stronią od tego miejsca, lub celowo wybierają je na wakacje, szukając drugiej połówki.
Opowiadanie, które chwyciło mnie za serce najbardziej, to historia Tomasza Kieresa. Niedawno odkryłam tego autora i przyznaję, że jestem zachwycona jego twórczością. Mężczyzna, który z precyzją chirurga wyrysowuje przepiękne losy bohaterów i kieruje swoje słowa do kobiet- to jest coś, co bardzo chwyta moją wrażliwość ;-).
Jak wspaniale było czytać te historie na pomoście nad jeziorem. Mam to szczęście mieszkać na Pojezierzu Brodnickim, w którym znajduje się ponad sześćdziesiąt jezior. Uwielbiam to miejsce i to życie, które toczy się tu w wakacje. A jednocześnie wspaniale jest mieć ten przywilej, obserwowania przyrody przez cały rok. Ale nie o tym! Książka jest wspaniała. Taka wakacyjna, ciepła, piękna. Zabierzcie ją ze sobą na plażę, albo, jeżeli do Waszego urlopu zostało jeszcze dużo czasu- rozłóżcie się na balkonie pod kocem, a książka zabierze Was na wakacje. Piękna, oby więcej takich perełek w polskich księgarniach!
czwartek, 2 lipca 2020
To, co bliskie sercu- Katherine Center
Etykiety:
katherine center,
lato,
Recenzja,
to co bliskie sercu,
wydawnictwo muza
Tego typu książki najczęściej zalegają w moim stosie- do przeczytania, w bliżej nieokreślonym czasie. Dlatego zmusiłam się do czytania jej od razu, kiedy ją odebrałam. Początkowo trochę ją męczyłam, ale kiedy już się rozkręciła...uf! Ale od początku.
Cassie jest strażakiem. Całe swoje życie poświęca pracy. Doskonale odnajduje się w zdominowanym przez mężczyzn środowisku. Udało jej się zbudować wokół siebie mur, dzięki któremu nic nie robi na niej większego wrażenia. Wszystko zmienia się jednak, kiedy musi przeprowadzić się do swojej matki. Przyjdzie jej odnaleźć się w zupełnie nowej remizie, w której nikt od początku nie będzie jej przychylny. Najważniejsze, żeby nigdy nie okazywała nowym kolegom słabości. I przede wszystkim, nie wolno jej się zakochiwać. Ale to przecież jej nie grozi, Cassie nigdy się nie zakochuje. Jednak...czy aby na pewno?
Zupełnie nie spodziewałam się, że ta historia tak bardzo mnie wciągnie. Początkowo bowiem czytało mi się nieco opornie. Kiedy jednak wydarzenia nabrały tempa, nie mogłam się od niej oderwać.
Świat strażaków jest mi zupełnie obcy, dlatego czytałam o nim z ogromną ciekawością. Doskonale natomiast potrafię wyobrazić sobie życie kobiety w świecie zdominowanym przez facetów. Autorka ukazuje to w idealny sposób. Kreując przy tym niemal męską bohaterkę. Bohaterkę, która przechodzi w tej powieści bardzo długą i momentami dramatyczną drogę. Jednak z niemal każdego wydarzenia wychodzi silniejsza.
Cassie nie jest taką rozmemłaną ciepłą kluchą. Ma swoje zdanie i zasady. To rzadko spotykany typ kobieciej głównej bohaterki. Całą historię porównałabym do historii Jojo Moyes jednak u niej bohaterki nie są takie jak Cassie.
To, co dzieje się na końcu książki, zupełnie mnie rozbiło. Cała fabuła prowadzi do bardzo dramatycznych wydarzeń, których ja się kompletnie nie spodziewałam. Samo zakończenie to emocjonalny roller-coaster, który na końcu hamuje przepięknym, niemal baśniowym zakończeniem.
Na podstawie tej książki Hallmark mógłby zrobić film. Taki w amerykańskim stylu, o miłości ale w zupełnie nieszablonowy sposób. Kołysała mną ta książka, podobali mi się współpracownicy- strażacy i dzielna Cassie. Do przeczytania w burzową noc, albo w upalny dzień na plaży. Będziecie zachwycone!