poniedziałek, 21 lutego 2022

Głośnik w głowie. O leczeniu psychiatrycznym w Polsce.- Aneta Pawłowska-Krać

 


    Myślę, że każdy z czytelników, którzy sięgną po tę książkę, z góry oceni, nawet nie jej nie otwierając, jakie jest leczenie psychiatryczne w Polsce. Nie trzeba być pacjentem, mieć w otoczeniu pacjentów, chociaż myślę, tak też pokazują statystyki, że osób chorych w naszym otoczeniu jest bardzo dużo, ale nie trzeba być zdiagnozowanym, by wiedzieć i widzieć, że psychiatria w Polsce jest najbardziej zapomnianą dziedziną nauki, nawet jeżeli obecnie tyle się o niej krzyczy. 

    Autorka książki opisuje historię kilku pacjentów. Dorosłego mężczyzny z diagnozą schizofrenii, dwóch młodych dziewczyn z zaburzeniami odżywiania i zaburzeniami nastroju, kobiety z psychozą, chłopca, którego przez wiele lat specjaliści nie potrafili poprawnie zdiagnozować. Na podstawie opowieści pacjentów, rysuje obraz popsutego systemu. Popsutego na poziomie kształcenia zbyt niewielkiej ilości specjalistów, dalej zbyt małej ilości łóżek, przeładowanych oddziałach, na których pracuje za mało personelu. 

    Rozłożony na czynniki pierwsze, źle działający system, w brutalny sposób pokazuje, na podstawie historii realnych ludzi, jak decyzje, lub ich brak, zapadające na górze, wpływają na życie i zdrowienie Kowalskiego. 

    To okropnie smutny obraz, ale przyszło nam żyć w kraju, a mnie także pracować jako psycholog, w miejscu, w którym opieka nad zdrowiem psychicznym jest raczej zerowa (oczywiście ta finansowana przez państwo), albo kolejki są szalenie długie. Kto bowiem odpowie za nastolatka z myślami samobójczymi, dla którego miejsce w szpitalu znajdzie się za miesiąc, dwa? 

    Autorka porusza w najszerszy sposób sprawę psychiatrii dziecięcej, która jest znacznie bardziej zaniedbana, niż w przypadku dorosłych. A dzieci z problemami, po latach (!) nauki zdalnej przybywa. Ze swojej praktyki wiem, że nawet na prywatną wizytę u psychiatry, takie dzieciaki czekają miesiącami. Opieka psychiatryczna w tym zakresie leży, co zresztą pokazuje reportaż. 

    Jest natomiast światełko w tunelu. Autorka opisuje również, działający na wschodzie kraju ośrodek pomocy środowiskowej. Miejsce, dzięki któremu wielu pacjentów uniknęło dziennego oddziału. Mogą oni korzystać z pomocy w swoim miejscu zamieszkania, nierzadko nawet we własnym domu. Ideał, prawda? Takich ośrodków powinno być w Polsce coraz więcej. 

    Reportaż mimo wszystko zostawił mnie z gorzkimi przemyśleniami, głównie związanymi z psychiatrią dziecięcą. Upłynie jeszcze bardzo dużo czasu, zanim pacjenci odczują realny wpływ zmian w tym zakresie. W tym czasie dzieciaki będą chorować. Będą mieć myśli samobójcze, będą się okaleczać, będą próbować odbierać sobie życie. Oby dla każdego z tych pojedynczych przypadków znalazło się miejsce na odpowiednim oddziale i należyta pomoc. Na razie pozostaje nam tylko co do tego mieć nie pewność, a nadzieję.... 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz