poniedziałek, 6 grudnia 2021

Dzwonki, gwiazdki, słomki- Renata Kosin

 
    Moje pierwsze spotkanie z Renatą Kosin. Przyznaję, że moją sroczą duszę kupiła ta piękna okładka. Zupełna niewiadoma, kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się po tej historii spodziewać.  

    Główna bohaterka, Matylda wyjeżdża na wieś, gdzie ma nadzieję odnaleźć zapomnianego ducha Bożego Narodzenia. Wieś okazuje się jednak, zamiast pełna magii, obfitować w całkiem niespodziewane, nieprzyjemne rozczarowania. Kto by się spodziewał, że śliczne kurki, które biegają po podwórku mają skończyć w...rosole?! Dom przyjaciółki, zamiast malowniczej chatki, jest po prostu zwykłym betonowym klockiem...Jak to? 
    Matylda pozostaje jednak, mimo lawiny rozczarowań, zupełnie niewzruszona. Jest tak /nakręcona, że kompletnie nie zauważa, że mieszkańcy mogą być dla niej nieco... niemili. Wszystko to, co ma ją zniechęcić do tego entuzjastycznego podejścia, tylko bardziej ją ekscytuje. 

    Główną bohaterkę trudno... polubić. Początkowo, bo z czasem wydaje się coraz bardziej ludzka, jej poszukiwania magii Świąt są przecież znane każdemu z nas. Wieś opisana przez autorkę nie jest idylliczna, ale dokładnie taka, jaką zapamiętałam ze swojego dzieciństwa. Cudowną i ważną postacią okazuje się być babcia z zaburzeniami pamięci. Teoretycznie powinna być ostatnią osobą, która dogada się z Matyldą, a tu... kompletne zaskoczenie. 

    Świąteczność tej historii oceniam na 8/10. Bożego Narodzenia w niej pod dostatkiem. Jest wielobarwna, nieoczywista. Bardzo mi się podobała, trudno się od niej oderwać. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz