środa, 13 lutego 2019

Pierwsza miłość- Agnieszka Krawczyk, Natasza Socha, Agnieszka Lingas- Łoniewska i inni

      Walentynki w książkowym świecie to równie dobry marketingowo moment na romanse jak Boże Narodzenie. W tym drugim przypadku zawsze dam się wciągnąć ale w Walentynki jestem bardziej wybredna. Nie mam ochoty na romanse, tylko na obyczajowy powiew świeżości. Opowiadania sprawdzają się idealnie.      Wspólnym punktem wszystkich opowiadań w zbiorze jest miłość. Czasem pierwsza, innym razem ta, która chociaż w kolejności  następna, w sercu zajęła pierwsze miejsce. Nie brzmi to nawet jakoś odkrywczo. Takich antologii jest już kilka, kilka czytałam. Ta jednak jest przyjemnie wyjątkowa.     Dwa opowiadania, które moim zdaniem wygrywają, to to Agnieszki Krawczyk i Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.     Pierwsza autorka zabiera czytelnika w zupełnie nietypowe miejsce, do...hospicjum. Tam odbywa rozmowę z panem Janem. Opowiada jej on o swojej pierwszej randce, a potem zostawia dla głównej bohaterki list. Zakończenie wzruszyło mnie do łez. Opowiadanie drugiej Agnieszki, o której wspomniałam jest dla mnie o tyle wyjątkowe, że w zasadzie nie lubię książek tej autorki. Podejmowałam kilka prób i nigdy nie dotrwałam do końca powieści. Opowiadaniu postanowiłam dać szansę i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Zaskakujący pomysł i świeża oprawa. Poczułam miejsce akcji i na te kilkanaście stron przeniosłam się w historię pani Agnieszki.     Nie wiem dlaczego opowiadań wydaje się u nas tak mało. Wiem natomiast, że ja bardzo je lubię.  Pamiętam jak wiele lat temu, mogłam mieć może 17 lat, kupiłam nad morzem w namiocie z tanimi książkami,  pewnością je kojarzycie, antologię opowiadań "Listy miłosne". Czytałam je później na plaży i w pociągu, w drodze do domu. Zapisywałam notatki na prawie wszystkich marginesach tej książki. Po powrocie sprezentowałam ją chłopakowi, w którym się wtedy kochałam. Pamiętam, że czytał już w drodze do domu, chociaż był środek nocy, a on szedł pieszo.
    Opowiadania mają wspaniałą, magiczną moc. Te w "Pierwszej miłości" są przy okazji świeże i takie...dające nadzieję, może wiosenne? Będą idealne na walentynkowy wieczór. Albo do porannej kawy 14 lutego. Będą smakowały idealnie. Spróbowałabym też zapisać swoje przemyślenia tak, jak ja zrobiłam to dziesięć lat temu. Pięknie się potem do takiej ożywionej, personalizowanej książki wraca ;-)   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz