piątek, 3 kwietnia 2015

Dziewczyny wyklęte- Szymon Nowak

   Jedna z niewielu lekcji języka polskiego, które pamiętam do dzisiaj to ta, na której każdy musiał opowiedzieć, w jaki sposób jego rodzina przeżyła wojnę. Każda opowieść była inna, każda ciekawa, co wcale nie znaczy, że koniecznie naznaczona bohaterskimi czynami. We wszystkich jednak nasi dziadkowie, babcie, wykazywali się hartem ducha, patriotyzmem, miłością do bliźniego i ojczyzny. Podobnie jak w "Dziewczynach wyklętych" opowieści sprzed tak wielu lat wzbudziły ogromny podziw i wzruszenie.
  Szymon Nowak zebrał bardzo dużo informacji na temat kobiet, który żyły w tamtych czasach. W czasie wojny i przede wszystkim zaraz po niej. Nie zawsze bowiem pamiętamy o tym, że koniec wojny wcale nie oznaczał końca prześladowań, w szczególności dla osób, które działały w partyzantce, w Armii Krajowej. Nie jest to jednak historyczny podręcznik, po którego mało kto miałby ochotę zajrzeć z własnej woli. Autor ubrał prawdziwe historie zupełnie prawdziwych kobiet, wcale nie tych, o których kiedyś już słyszeliśmy, nie tych, które walczyły w Powstaniu Warszawskim, czy tych, które stały się kobiecą twarzą drugiej wojny. Wybrał kobiety, które walczyły w lasach, które opatrywały rany swoich mężczyzn, nie szukały rozgłosu, chciały tylko jakoś przetrwać ten trudny dla Polski czas i nie dać się wrogom. Nie tylko Niemcom, ale również Rosjanom, a zaraz po wojnie komunistom. Szymon Nowak opowiedział prawdziwe historie tych kobiet w piękny, literacki sposób. Jak sam pisze we wstępie, nie odkrył jednak przed czytelnikiem wszystkich kart. Pozwolił, żeby dość krótkie opowieści zasiane w umyśle czytelnika, zakwitły za jakiś czas i zachęciły osoby zainteresowane dalszymi losami bohaterek do samodzielnego przeszukania źródeł.
   "Dziewczyny wyklęte" to trudna książka. Opowiada bowiem o czasach, których dzisiejsza historia zdaje się raczej nie wspominać, o tym, jak Polska sama polowała na swoich mieszkańców, którzy sprzeciwiali się ówcześnie panującej władzy, którzy podczas wojny walczyli w AK. Dla mnie, osoby z pokolenia nie dotkniętego już nawet PRL-em to ważne ale i smutne świadectwo. Nie tylko tego, jak okrutna była tamta rzeczywistość, ale również tego, że osób, które to przeżyły jest wśród nas coraz mniej, a z każdą z nich odchodzi szansa na poznanie trudnej historii naszego kraju.
  Czytając "Dziewczyny wyklęte" prędzej czy później zaczynamy myśleć, czy jedną z tych kobiet nie była nasza babcia? Naturalnie, nie tą opisaną w książce, ale czy nie warto zapytać jej, co tak naprawdę działo się z nią w czasie i po wojnie? Może to już ostatni dzwonek, żeby to zrobić? Dla mnie "Dziewczyny wyklęte" to również smutne świadectwo tego, o co nie zdążyłam zapytać mojego dziadka. Dziadek Ludwik pochodził z Bieszczad, skąd uciekł po wojnie ścigany, tak jak bohaterki tej książki, przez ówczesną władzę. Ja byłam za mała, a dziadek nigdy, nawet swojej żonie i dzieciom nie opowiadał o tym, co wtedy przeżył. Nie wiem, czy dlatego, jak bardzo było to dla niej traumatyczne, czy dlatego, że dokładnie tak, jak bohaterki książki wiedział, że w każdej chwili na przesłuchanie może zostać zabrana jego zupełnie przecież niewinna żona, moja babcia.
   Zachęcam do lektury "Dziewczyn wyklętych" z całego serca. Z pewnością stanie się ona inspiracją do pogrzebania w Waszej własnej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz