piątek, 1 sierpnia 2014

10 płytkich oddechów-recenzja

  Od najmłodszych lat literatura przyzwyczaja nas do pewnego schematu bohatera. Weźmy na przykład "Anię z Zielonego Wzgórza". Dziewczynka po przejściach, ruda, odtrącona i przez całe zło, które zesłała na nią Lucy M.M. albo dzięki niemu, tak strasznie dobra. Główny bohater zawsze jest dobry. Czarny charakter nigdy nie może być głównym bohaterem. Ot, taka niepisana zasada. Głównego bohatera powinno się lubić, utożsamiać się z nim, a nie nienawidzić. Jednak to, że bohater jest dobry, wcale nie czyni go wybrańcem tłumów. Nie znosiłam flegmatycznej Ani. Nie oznacza to jednak, że od razu polubiłam Kacey z "10 płytkich oddechów".
  Dwie siostry uciekają od wujostwa, do którego trafiły po śmierci rodziców. Wujek przegrał ich spadek w karty, mają zatem do dyspozycji niewiele gotówki. Wynajmują maleńkie mieszkanie w Miami. Poznają Storm, matkę samotnie wychowującą rozkoszną Mię i tajemniczego Trenta. Przystojnego mężczyznę, który od razu rozkochuje w sobie główną bohaterkę.
   Kacey nie jest dziewczyną z sąsiedztwa. Ćwiczy boks, ma piękne, umięśnione ciało i nie znosi ludzi. Nosi w sobie ogromną tajemnicę. Tajemnicę mrocznej przeszłości, tajemnicę tragicznego wypadku. Autorka nie zdradza jednak od razu, co takiego wpłynęło na Kacey. Kacey, która jest raczej dziewczyną z koszmaru rówieśniczek, niż kimś, z kim chciałabym się utożsamiać. Do czasu...
  Autorka stopniowo odkrywa przed czytelnikiem kolejne mroczne karty z jej życiorysu, kolejne jej problemy, równocześnie wikłając ją w relacje z mężczyznami. Relacje mocno przesycone erotyką. Naturalnie, kiedy życie nowe życie sióstr, zaczyna się układać, wszystko przewraca się do góry nogami. Dzieje się coś, czego ja, jako przeciętny czytelnik zupełnie się nie spodziewałam. Coś co kompletnie rujnuje moją niechęć do Kacey, sprawia, że nie mam ochotę pogłaskać ją po policzku.
  "10 płytkich oddechów" przez znaczną większość stron wydawało mi się kolejną nudnawą powiastką dla młodych kobiet, lekko podsyconą erotyką, jakby autorka wcześniej zachwyciła się popularną opowieścią o bezwzględnym przystojniaku i nijakiej Anie...Jednak kiedy wszystko w powieści przewraca się do góry nogami, poprzednie wydarzenia nabierają zupełnie nowego znaczenia. Wszystkie, jak mi się wcześniej wydawało, naciągane fobie Kacey, znajdują doskonałe wyjaśnienie. Zdążyłam polubić Kacey. Trenta również...
  "10 płytkich oddechów" mogę z czystym sumieniem polecić kobietom w każdym wieku. Opowieść jest niezwykle tajemnicza, rozbudza zmysły, porusza, we mnie wywołała wiele niespodziewanych emocji. Być może nie uda się Wam przy niej rozpłakać, z pewnością jednak postawicie ją gdzieś na półce obok książek, których fabuła zostaje w pamięci na długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz