poniedziałek, 14 lutego 2011

John Lennon i Yoko w obiektywie Leibovitz, zrobione przypadkiem.
A mnie całkiem przypadkiem omija dzisiejsze słońce, mroźne i tandeta dzisiejsza też. Obdarowujemy się zatem wzajemnie czułościami z kotem, który chrapie, termometrem, który sprawdza, czy nie ma progresu i "Pochwałami macochy" o miłości całkiem tylko fizycznej. I choćbym nie wiem jak bardzo krzyczała, że mnie ta tandeta nie interesuje, to marzy mi się uczulający, taki intensywnie pachnący hiacynt. Żeby przyszedł i mnie wyciągnął spod tych kocyków. Hiacynt. Wcale nie tandetny. Ze sztywną zieloną łodygą i masą delikatnych pączków. Wiosenny taki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz