wtorek, 18 czerwca 2019

Coraz większy mrok- Colleen Hoover


    Po książki Colleen Hoover sięgam w ciemno, niemal bezkrytycznie. Nawet jeżeli któraś z nich nie zachwyca mnie tak, jak te ulubione (Maybe someday, Ugly love i ostatnio Wszystkie nasze obietnice), to szybko o tym zapominam i z zapartym tchem czekam na kolejne pomysły autorki. Kiedy Wydawnictwo Otwarte napisało do mnie z propozycją zrecenzowania pierwszego thrillera Colleen, z niecierpliwością czekałam na przesyłkę.
     Lowen jest autorką thrillerów. Niedawno zmarła jej matka i popadła w finansowe kłopoty. Propozycja kontynuacji bestsellerowej serii spada na nią jak grom z jasnego nieba. Wraz z nią Jeremy, mąż pierwszej autorki serii. Verity jest sparaliżowana, nie może dokończyć swojej sagi.
   Jeremy zaprasza Lowen do świata Verity, wpuszcza do jej gabinetu, by tam, na podstawie zapisków pierwszej autorki, pisarka mogła dokończyć jej dzieło. Tragiczna śmierć dwóch córek Verity i Jeremy'ego nabiera dla Lowen zupełnie innego znaczenia, kiedy ta odkrywa autobiografię Verity.
    Gdybym nigdy wcześniej nie czytała żadnej książki Colleen, w ogóle nie dałabym tej historii szansy. Postawiłabym ją po środku linii pomiędzy romansem a thrillerem. Nie wiem, czy czytałam wcześniej coś podobnego. Historia Verity jest straszna, a to, co zaczyna dziać się w jej domu, przerażające. Bardzo dużo w niej jednak seksu, romansu. To zupełnie nie pasuje mi do thrillerów, które czytałam dotychczas. Paradoksalnie jednak, bardzo napędza fabułę.
    Książka wzbudziła we mnie skrajne emocje. Od takiego normalnego u Hoover szybszego bicia serca, związanego ze świetnie poprowadzonym wątkiem miłosnym, do szczerego strachu i niemałego obrzydzenia w związku z takim thrillerowym, czystym, niewyobrażalnym złem.
    Historia galopuje w szybkim tempie, nie jest w żadnym stopniu przegadana. Czytałam z zapartym tchem i gdyby nie ograniczenia czasowe, z pewnością pochłonęłabym ją w jeden wieczór. Nie wiem nawet, czy nie była trochę...za krótka? Chętnie poczytałabym ją dłużej, bo emocje, które we mnie wzbudzała, warte byłyby dłuższego czasu.
    Zakończenie... kompletnie rozbija wszystko, czego czytelnik dowiedział się wcześniej. Do teraz nie wiem, kto tak naprawdę okazał się być tym najczarniejszym charakterem. Wiedziałam, aż do samego zakończenia. Jego otwarta forma, świetne wykorzystanie samego faktu istnienia fikcji literackiej, zostawia czytelnika z szeroko otwartymi oczami i...pytaniem, na które chyba musi odpowiedzieć sam. Gdzie kończy się literacka kreacja, a zaczyna rzeczywistość, której można zaufać?
     Świetna. Chciałabym móc wykasować ją z głowy i móc przeczytać na nowo. To nadal stara Hoover, tylko w trochę mroczniejszej odsłonie. Mam ogromną nadzieję, że autorka spróbuje swoich sił w gatunku ponownie, czekam z niecierpliwością!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz