piątek, 9 listopada 2018

Słodka wegan nerd- Alicja Rokicka

     Alicja Rokicka jest autorką bloga .wegańskiego, kulinarnego. To jej druga książka, obok której nie mogłam przejść obojętnie. 
   No dobra, możecie mnie zlinczować, ale...poleciałam na okładkę. Ale tylko na nią spójrzcie. Jeżeli dobrze pamiętam, nie tylko przepisy i zdjęcia są autorstwa Alicji ale również ilustracje. Trudno się nie zakochać, a w środku jest tylko piękniej (naprawdę!). 
    Sięgnęłam po tę książkę jednak nie tylko ze względu na okładkę, ale jej wegańską zawartość. 
   Nie jestem weganką, ani nawet wegetarianką, ale od lat noszę się z zamiarem porzucenia mięsa. Nie chcę być łańcuchem przemysłu, w którym zwierząt nie traktuje się dobrze. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez sera...Co innego samo mięso, mogłoby dla mnie nie istnieć. Często korzystam z wegańskich przepisów. Przygotowuję dla moich bliskich coś bez produktów zwierzęcych. Uwielbiam zaskoczenie na ich twarzy, ale jak to tu nie ma jajek? Śmietany? Same roślinki? 
   To jednak rzadko są słodycze. Wegańskie wypieki kojarzą mi się z takimi ciężkimi, mokrymi plackami. Koniecznie z dynią albo burakiem i najlepiej płatkami owsianymi...że to takie gnioty po prostu ;-). Chciałam sprawdzić, czy można inaczej i czy autorka pokaże mi coś, o czym jeszcze nie słyszałam. 
   Moja gniotowa teoria została od razu obalona. Na palcach jednej ręki policzyłabym przepisy w tej książce, które są takimi plackami. Za to bardzo dużo tu takich klasyków, tylko roślinnych. Znajdziecie przepis na wegańską karpatkę, pleśniak, szarlotkę albo taką babciną drożdżówkę. 
   Wypróbowałam na razie trzy przepisy. Imbirowe ciastka, placek z sezonowymi owocami i dyniową drożdżówkę. Widziałam zaskoczenie na twarzach moich bliskich, ale jak to, drożdżowe bez jajek? Bez masła? Da się! I ciasto wcale nie smakuje inaczej, niż to tradycyjne. 
   Jest jeszcze jednak kwestia, która często odstrasza mnie w wegańskich przepisach. To...składniki. Obawiałam się, że każdy przepis będzie wymagał kilograma orzechów nerkowca, albo wymyślnych wegańskich zamienników sera/śmietany/masła. Nic bardziej mylnego. Wszystkie produkty, które używane są w książce, znalazłam w sklepie w moim małym mieście. Nic wymyślnego :-). To zdecydowanie plus. Przyznaję, że na początku studiów, kiedy wyprowadziłam się od rodziców, często sięgałam po wegańskie przepisy, bo były...tańsze i mniej skomplikowane (wbrew pozorom!). 
   Ta książka jest przepiękna. I nie jest tylko ładnymi zdjęciami ale bardzo dużym zbiorem świetnych przepisów. Świetne zdjęcia i ilustracje, we wszystkim widać konsekwencję. Co więcej, kolejne "rozdziały" książki są opatrzone krótkim wstępem, w którym Alicja opowiada o swoich kuchennych wspomnieniach, idolach. Przyjemnie napisane, zachęcają do zajrzenia dalej.
     Mam jeszcze kilka wypieków, które chciałabym wypróbować, właśnie pleśniak i karpatka. Jestem zachwycona i wiem, że będę do niej wracać. Bardzo polecam, nie tylko weganom. Naprawdę, chcecie zrobić sobie tę przyjemność i mieć "Słodką wegan nerd" w swojej kuchennej biblioteczce. 
Drożdżowe dyniowe, które skradło moje serce


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz