piątek, 13 lipca 2018

Without Merit- Colleen Hoover

      Colleen Hoover pewnie nie trzeba nikomu przedstawiać. Autorka tych powieści YA, po których czytelnikowi zostaje kac gigant. Tych, które poleca się przyjaciółce. Odnoszę wrażenie, że jeżeli sięgnęło się po jedną z książek autorki, trudno nie śledzić na bieżąco i nie czytać wszystkiego, co napisała.
      Merit żyje w licznej rodzinie, w której panują bardzo skomplikowane relacje. Ojciec zostawił matkę, kiedy ta chorowała na raka dla...jej pielęgniarki. Siostra Merit spotyka się z terminalnie chorymi chłopcami. Brat codziennie wywiesza na dworze jakiś pouczający cytat. Tylko najmłodszy z rodzeństwa jest względnie...normalny. Ale to pewnie dlatego, że ma dopiero 4 lata. Mieszkają w starym...kościele, który ojciec kupił, żeby zemścić się na księdzu, którego pies bez przerwy ujadał. Macocha Merit mieszka z nimi i matką. Matka choruje na agorafobię i mieszka w piwnicy.
     Sprawy jeszcze bardziej się skomplikują, kiedy w ich życiu pojawi się brat macochy i chłopak Honor- siostry bliźniaczki Merit. 
      "Without Merit" jest inna niż wszystkie dotychczasowe książki Hoover.  Do tej pory autorka kojarzyła mi się raczej z melancholią, wybrałabym jej książki, gdybym chciała przepłakać całą noc. "Without Merit" jest inna. Merit jest inna. Ma w sobie dużo złości, takiego buntu przeciwko swojej rodzinie, przeciwko światu i....sobie samej. Rodzina Vossów jest zupełnie poplątana, szalona, trochę nierealna i bardzo zabawna. Nie przypominam sobie, żeby autorka w którejkolwiek książce była śmieszna...
    Wszystko to nie ujmuje ani akcji, ani jej autentyczności. Merit wyróżnia się spośród innych głównych bohaterek Hoover. Brak jej romantyzmu, eteryczności. Jest zbuntowana, zła. Cała nieco nierealna fabuła sprawia, że książka jest lekka, chociaż ostatecznie mówi o naprawdę trudnym temacie. Chodzi o depresję. Nie do końca wiem, czy trafia do mnie ten sposób pisania o niej. Przy całej zgromadzonej przeze mnie wiedzy na ten temat, wydaje mi się, że to takie jakby przedstawienie depresji w wersji light. Nie przemawia do mnie. Natomiast problemy Merit są już jak najbardziej realne, a jej bunt bardzo zrozumiały.  
     Idealna na wakacje. Lekka, inna niż wszystkie dotychczasowe książki Hoover. Dla młodych czytelniczek YA, ale także dla tych, które lubią książki autorki. Takie, przy których uśmiech sam wypływa na twarz. 

1 komentarz:

  1. To ja jestem wyjątkiem, który nie pasuje do pierwszego akapitu - mam za sobą cztery powieści Hoover, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie zostanę jej fanką.

    OdpowiedzUsuń