czwartek, 24 grudnia 2015

Smutna opowieść wigilijna

żródło: pinterest.com
   Już na początku grudnia kupiła choinkę. Taką malutką, w doniczce. Obwiązała ją sznurem kolorowych, migoczących lampek. Miała nadzieję, że to pomoże jej jakość poczuć magię Świąt. Tę prawdziwą, którą pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Nie tę z reklam i sklepowych witryn.
  Święta przestały być wyjątkowe. Wielu z jej znajomych wyjeżdżało w tym czasie w góry, albo do ciepłych krajów. Uciekali. Od klimatu, od tandety, od konfrontacji z bliskimi.
  Tego ostatniego ona w tym roku też się obawiała. Nie widziała się z nimi od ponad roku. Nikt z jej bliskich nie pochwalał jej decyzji. Najpierw negowali jej wyprowadzkę, potem to, że rzuciła studia. Każdy z nich wiedział dużo lepiej niż ona, w jaki sposób powinno wyglądać jej życie. Ważne, żeby miała się za co utrzymać. I żeby miała honor. Cała jej rodzina nosiła głowy dużo wyżej, niż było przyjęte. Mięli zresztą ku temu powody. Rodzice lekarze, dziadkowie lekarze, brat prawnik, synowa piękna, mądra. Wszyscy nieprzyzwoicie ambitni i zaprogramowani tak, by osiągnąć sukces. A tu nagle ona, czarna owca, wyłamała się. Wymarzyła sobie, że chce otworzyć kawiarnię. Nie po studiach, po co ma kończyć studia, które w ogóle jej nie interesują i do niczego nie będą jej potrzebne? Gotować i parzyć kawę umie już dzisiaj. Próbowała im wytłumaczyć, że nie chce postępować wbrew sobie, że widzi tam swoje miejsce. Wszyscy jednak regularnie podcinali jej skrzydła, nie wierzyli, że się uda. Dlatego tegoroczne Święta postanowiła spędzić sama, w wynajętej przez rodziców na czas studiów kawalerce.
  Ulepiła pierogi, ugotowała barszcz. Pierniczki też upiekła, ale rozdała sąsiadom. Pomyślała, że to miły gest, że z pewnością się ucieszą i przestaną postrzegać ją jak samotną dziwaczkę, której nikt nie odwiedza. W mieszkaniu pachniało Świętami. W telewizji odświętnie ubrani celebryci śpiewali kolędy.
  Zjadła pierogi, wypiła barszcz. Z kubka. Odpakowała paczkę, którą listonosz przyniósł kilka dni wcześniej. Prezent od niej, dla niej.
  Rodzice kilka razy próbowali do niej dzwonić. Nie miała jednak ochoty wysłuchiwać, jak ogromnym wrzodem jest na nieskalanym obliczu rodziny. Że babcia pytała, co jej się stało, gdzie jest. Matka z pewnością wymyśliła jakąś piękną historię odpowiednią dla kobiety sukcesu. Wyjechała z narzeczonym na narty. Zabawne, narzeczonym...
  Świętowanie skończyła jeszcze przed osiemnastą. Słyszała radosne głosy z mieszkania nad nią. Tamta rodzina ledwo wiązała koniec z końcem. Często się kłócili, słyszała, jak trzaskają drzwiami. Dzisiaj jednak potrafili się dogadać. Z pewnością byli NORMALNI. Jej rodzice gardzili takimi ludźmi.
   Przed dziewiętnastą otworzyła butelkę z winem. Zawinęła się w czerwony koc w świąteczne wzory i wyszła na balkon zapalić.
Po zatłoczonej normalnie ulicy nie jeździły teraz żadne samochody. W oknach bloku na przeciwko widziała migoczące choinki, biegające z dużymi pakunkami dzieci i dorosłych z filiżankami z eleganckiej zastawy. Oparła się o balustradę, spojrzała w górę. Niebo było zupełnie zasłonięte chmurami. Nikt dzisiaj nie zobaczył pierwszej gwiazdki.
-Wesołych Świąt...-powiedziała, jakby sama do siebie. Cicho, chociaż i tak nikt by jej tutaj nie usłyszał.
-Wesołych Świąt-aż podskoczyła. Papieros wypadł jej z dłoni i teraz powoli spadał na dół- Niech pani uważa! Tutaj jest naprawdę wysoko.
  Dopiero po chwili kiedy otrząsnęła się z pierwszego szoku, zlokalizowała skąd dobiegał męski głos. Na balkonie sąsiadki obok stał mężczyzna. Nigdy wcześniej go tam nie widziała. Sąsiedzi zza ściany byli starszym, bezdzietnym małżeństwem. Starsza pani  była niesamowicie gadatliwa i opowiadała jej kiedyś, że nie udało im się doczekać własnych dzieci. Hodowali za to chomiki. Dawno temu.
-Starsi państwo wyjechali? Kim pan jest?
-Spędza pani Święta w pojedynkę. W taki dzień jak dziś, nikt nie powinien być sam. Ma pani może zapalniczkę?- podała mu zapałki. Miał ciepłe, miękkie dłonie. Kiedy podpalił zapałkę ogień na chwilę oświetlił jego twarz. Był przystojny.
-To mój wybór. Święta są dla ludzi szczęśliwych. Moi bliscy są zbyt...obłudni, żeby zobaczyć, jak bardzo ich życie jest smutne. Wolałam nie psuć im dzisiejszej idylli.
-Smutne.
Stali tam, na dziewiątym piętrze, każde na swoim balkonie, w ciszy. Każde dopaliło swojego papierosa. Miała wrażenie, że mężczyzna się jej przygląda, ale za każdym razem, kiedy się odwracała, patrzył przed siebie.
-Wierzysz w magię Świąt? W to, że dzisiaj dzieją się cuda?
-Jakie cuda...Nie, nie wierzę. Dzień jak co dzień. Troszkę tylko inna kolacja.
-Powinnaś zacząć wierzyć w to, co irracjonalne- dotknął jej ramienia. Stał teraz bardzo blisko, na tyle, na ile pozwalała dzieląca ich balustrada.
-Nie czuję magii tych Świąt. Chociaż naprawdę próbowałam, mam nawet barszcz i choinkę. Ale pogoda taka...wiosenna, może to dlatego? I kim pan w zasadzie jest? Świętym Mikołajem? Księdzem? Duchem?
Wychylił się, jakby w przelocie dotknął ustami jej włosów. Poczuła ciepły oddech na swoim policzku.
-Wesołych Świąt- powiedział i wszedł do mieszkania. W środku było zupełnie ciemno.
  Stała tam jeszcze chwilę, urzeczona, zaskoczona. W tym samym momencie z zachmurzonego nieba powoli zaczęły spadać ogromne, ciężkie płatki śniegu.

Kochani Czytelnicy! Dziękuję za kolejny rok z Wami! Życzę Wam spokojnych i...rodzinnych Świąt! :)

3 komentarze:

  1. Buziaki Świąteczne pięknoto :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wesołych świąt oraz bogatego, książkowego Mikołaja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech spełniają się życzenia i marzenia. :-)
    PS tak czekałam na jakieś nowe słowa... Dziękuję ;-)

    OdpowiedzUsuń