wtorek, 24 grudnia 2013

Krótka opowieść wigilijna

  Tegoroczna Wigilia miała być wyjątkowa. Miało być nas dużo więcej niż co roku. Odkryłam, że kuchenny stół da się rozłożyć, przyniosłam wszystkie krzesła, jakie były w całym domu i dwa taborety. Ciasto na pierniczki dojrzewało prawie miesiąc, wyszły idealne. Makowiec nie pękł, sernik nie opadł. Długo zastanawiałam się, co zrobić z choinką. Kiedy rozłożyłam stół, na nic innego nie wystarczyło miejsca. Co roku była taka piękna, wysoka aż do sufitu, ale w tym roku nigdzie jej nie wcisnę. Trudno, będę musiała ją wstawić do drugiego pokoju. Na strychu znalazłam bombki, które robiłam wieki temu z moją nianią, wyblakły już...
  Buraki do barszczu strasznie pobrudziły mi ręce, sam barszcz natomiast ochlapał całą kuchenkę. Nie, nie dam się wyprowadzić z równowagi. Przy uszkach poszłam na łatwiznę, wyszły pierogi...Ryba będzie smażona.A opłatek? Opłatek, gdzie opłatek! Mama miała rację, żeby kupić od organisty. Talerze doskonale zmieściły się na moim rozłożonym stole. Barszcz pachnie majerankiem, pokrywka na garnku z pierogami podskakuje wesolutko.
  Ubrałam się elegancko. Ubrałam nawet szpilki, nie wypada przecież przyjmować gości w kapciach. Zapada zmrok, mija 17, 18...zaczynają pojawiać się pierwsi goście. Wcale nie wchodzą drzwiami. Wychodzą z bardzo różnych, bardzo dziwnych miejsc. Strach wychodzi spod szafy. Z balkonu wskakuje zmarznięta Nałóg, tylko Odwaga wchodzi drzwiami. Nie muszę ich prowadzić do stołu, same przy nim zasiadają, może w jakimś wcześniej ustalonym porządku, może w chaosie, nie wiem. Nie znam panującej między nimi hierarchii. Dla mnie zostawiają miejsce na jednym ze szczytów stołu.
   W zasadzie wszystkie wyglądają tak samo. Ubrały się dokładnie tak samo jak ja. Mają długie granatowe spódnice i białe bluzki. Trochę jak na maturę, ale...nigdy nie wiem, co powinnam na siebie założyć. Wszystkie mają tak samo obdrapany lakier na palcu wskazującym lewej dłoni, wszystkim lekko ucieka oko, bo tak jak ja znowu posiały gdzieś okulary. Pierwsza po mojej prawej stronie jest Złość. Przypomina mi moją siostrę, kiedy była malutka. Założyła nogę na nogę, skrzyżowała ręce na piersiach, ma uniesioną brodę i tak zacisnęła usta, że wygląda, jakby wcale ich nie miała. .Kolejna siedzi Samotność. Mruga do mnie uśmiechnięta. Jest okrąglutką, chyba najbardziej do mnie podobna, znamy się doskonale. Gdybym miała wskazać najbliższą mi z nich wszystkich, z pewnością pokazałabym na nią. Miejsce za Samotnością jest puste...To Naiwność ciągle próbuje się dostać do pokoju, w którym stoi choinka i coś podpatrzeć...A przecież mówiłam, że dopiero po kolacji. Za nią siedzi Nałóg i bardzo źle wygląda. Jest chudziutka, blada, ma czerwone, zgrabiałe dłonie. Na pewno zgubiła gdzieś rękawiczki. Kaszle, ma szarą cerę i jest zupełnie nieobecna. Dalej obok niej Stres obgryza paznokcie. Nie, wróć! Nie obgryza paznokci, ja nigdy nie obgryzam paznokci. Też jest blada. Drży i ziewa. Tak. Dalej Sukces. Nie czuje się w naszym gronie swobodnie, nie znamy się jeszcze zbyt dobrze. Odpowiedzialność trzyma na kolanach kota. Jest spokojna, uśmiechnięta, zagaduje do pozostałych. Jest jeszcze Dojrzałość, Bezsenność...
   Od pewnego czasu wszystkie niecierpliwie patrzą to na puste miejsce na szczycie stołu na przeciwko, to na drzwi, to na mnie. Jakby próbowały mi pokazać, że na kogoś czekamy, że przecież nie możemy zacząć, kiedy nie dotarły jeszcze wszystkie z nas...
-Nie nie-mówię- Miłość w tym roku raczej nie wpadnie, zaczynajmy.


Kochani (chociaż ja bardzo nie lubię kiedy ktoś się do mnie zwraca przez to określenie, zbyt poufałe. Ale każde z tysięcy wejść tutaj jest mi bliskie, trudno zwrócić się bardziej oficjalnie)! Życzę Wam spokojnych Świąt. Miłości i spełnienia w nadchodzącym, 2014 roku.

1 komentarz:

  1. W tym roku nie ma we mnie nawet pozostałości z pyłku magicznego z tamtego roku, więc nie wiem czym jest magia tegorocznych świąt. U mnie na kanapie śpi Samotność, nie ma siły wstać do stołu. Radość poparzyła się przy robieniu pierników, Siła pokaleczyła ręce przy zbitej bombce, a Miłość kilka dni temu zmarła na zawał, więc wszyscy mamy dziś żałobę.

    OdpowiedzUsuń