niedziela, 26 stycznia 2020

Maybe now- Colleen Hoover

      Hurra! Fanki tej historii (do których zdaje się, sama się zaliczam) w końcu doczekały się jej kontynuacji. Po 5 latach. W książce znajduje się opowiadanie Maybe not i Maybe now- kontynuacja histori Ridge'a, Maggie, Sidney... 
    Właśnie wróciłam do swojej recenzji sprzed pięciu lat, dla porównania, możecie ją przeczytać tutaj. Widzę, że to była pierwsza książka Hoover, którą przeczytałam (od tego czasu zdążyłam się już zakochać w jej powieściach) i byłam nią emocjonalnie wstrząśnięta. Dlatego, od Maybe now oczekiwałam wiele... 
     Proponuję nie czytać dalej, jeżeli nie czytaliście jeszcze Maybe someday. Pewne informacje mogą być spoilerem. 
     Opowiadanie Maybe not jest historią Warrena i Bridget. Jest pikantne, krótkie, bardzo...konkretne i mam wrażenie, że jest zupełnym kontrastem dla drugiej historii w tej książce. 
    Ridge jest rozdarty pomiędzy Sidney i Maggie. Ta druga, przypominam, choruje na mukowiscydozę, postanawia spełniać kolejne punkty ze swojej listy rzeczy, do zrobienia przed śmiercią. Śmiercią, która chorych na mukowiscydozę spotyka dość szybko. Odhacza skok ze spadochronem i...przygodę na jedną noc. Sidney zostaje postawiona w bardzo trudnej sytuacji, będzie musiała wykazać się pokładami empatii... 
    Bardzo chcę uniknąć spoilerów, dlatego zatrzymam się w tym miejscu.  Maybe someday czytałam bardzo dawno temu i byłam zachwycona. Nic więc dziwnego, że od Maybe now oczekiwałam bardzo wiele. Chociaż historia z pierwszej części zupełnie wytarła się już w mojej pamięci, to ożyły wspomnienia z nią związane. Przyjemne uczucie powrotu do starych przyjaciół, tym bardziej, że w Maybe now bardzo duży udział ma cała paczka znajomych, wszyscy tworzą opowieść i to sprawia, że czytając ją miałam wrażenie, jakbym sama ponownie miała dwadzieścia lat i żyła beztroskim życiem studentki ;-). 
   Od początku byłam bardzo ciekawa w jaki sposób Colleen zamierza rozwiązać dylematy, w które wrzuciła bohaterów. Oczekiwałam fajerwerków i...czegoś mocnego, co naprawdę wzbudziłoby we mnie duże emocje. Nic takiego jednak się nie wydarzyło, przez co może...trochę się zawiodłam? 
    Co nie zmienia faktu, że historia jest równie ciepła, przyjemna, taka kołysząca, jak Maybe someday. Jest doskonałym dopełnieniem pierwszej części, w pewien sposób ją zamyka. Nie sposób jej nie przeczytać. Wspaniałe uczucie powrotu do starych znajomych. 

sobota, 11 stycznia 2020

Jak wesprzeć WOŚP nie wstając z łóżka?

      Sposobów na wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest mnóstwo. Wrzucenie do puszki dla mnie jest w zasadzie tradycją, czymś, co pamiętam z dzieciństwa i ze wzruszeniem robię od lat. Ale! Jest niedziela, część z nas przez cały dzień nie wytknie nosa za kołdrę. Czy z poziomu własnego łóżka też możemy pomagać? Z pewnością wiecie, że tak ;-). Ja postanowiłam zebrać dla Was kilka najfajniejszych pomysłów na internetowe wsparcie WOŚP.

1. Ubrania do oddania 

To bardzo proste. Zbieramy wszystkie ciuchy, które nam zalegają, pakujemy w karton (rzeczy musi być 10 kg, to nie będzie trudne :D) i wysyłamy za darmo. Link do strony Ubrania do oddania znajdziecie wyżej.

2. Mama Ginekolog! 


W zeszłym roku zaskoczyła chyba wszystkich, sprzedając swoje ebooki za jakieś niewielkie kwoty, które w całości przeznaczyła na Orkiestrę. W tym roku jest podobnie, na stronie internetowej można kupić jej książki, tym razem są to również dwie książki kucharskie (które ja dzisiaj z pewnością kupię), za zawrotną sumę- 21 zł. Cała kwota przeznaczona jest na WOŚP. I powiem Wam w sekrecie, że wczoraj widziałam chyba, że kupiliście już książek (z których przypominam, najdroższa kosztuje 21 zł) za prawie półtora miliona!!! To niesamowite. 

3. Presety od Banaszewskiej 


Kolejny bardzo popularny ebook, tym razem twórczyni genialnych instagramowych tipów i porad. Joanna zaraża pozytywną energią i dzieli się bardzo ciekawą wiedzą na temat zakamarków instagrama. Na Orkiestrowe granie przygotowała zestaw 5 zimowych presetów i swój podręcznik. Presety do wykorzystania w Lightroomie są śliczne!

4. Aukcje internetowe. 


 Z pewnością wiecie o co chodzi. Poniżej linki do kilku, moim zdaniem najciekawszych. Wygrywa rzutnik zorzy polarnej od Okuniewskiej, tylko spójrzcie!
-rzutnik zorzy polarnej od Okuniewskiej
-spotkanie i koncert Maryli Rodowicz
-zakupy kosmetykowe z Red Lipstick Monster
- grafika tegorocznego finału z podpisem Jurka

5. Aplikacja WOŚP 

Bardzo przyjemna appka, do pobrania w App Storze i Sklepie Play. Poza ładnym interfejsem, ciekawostkami i powiadomieniami z dotychczas zebraną kwotą, aplikacja oferuje możliwość wpłacenia datku, a także zagrania w grę i zostać WOŚPoznawcą :) Dzięki niej można też w prosty sposób wpłacić datki do wirtualnej puszki.

6. Wspieram.to 


To po prostu internetowa zbiórka, która również zbiera na Orkiestrę. To co jest super to to, że kiedy do niej dołączycie, kropeczka z Waszym imieniem wyświetli się na takim wielkim sercu. Ja to kupuję!

6. Prościej się nie da! 

Jeżeli żaden z tych pomysłów w ogóle do Was nie przemawia, to mam jeden, jeszcze prostszy - SMS o treści Serce. na numer 75 565 koszt- 6,15 zł 



wtorek, 3 grudnia 2019

Szczęście z piernika- Tomasz Betcher

     Kolejna świąteczna książka, która umiliła mi ten najpiękniejszy miesiąc w roku...;) 
    "Szczęście z piernika" to druga książka Tomasza Betchera. Po pierwszą sięgnęłam głównie dlatego, że wrażenie zrobiła na mnie profesja autora, jest on bowiem socjoterapeutą i przedstawicielem Terapii Skoncentrowanej na Rozwiązaniach. Pracuje z młodzieżą w trudnej sytuacji życiowej i...pisze powieści dla kobiet. Za pierwszym razem miałam nadzieję na to, że autor znajdzie inspiracje w swojej ścieżce zawodowej, przy drugiej podobnie. 
    Kalina mieszka w Toruniu i właśnie rozpoczyna swój biznes- piernikarnię. Od początku jednak nic nie idzie tak, jak powinno. Psuje się stary piec, a narzeczony...Tutaj muszę się zatrzymać. 
   Rafał właśnie wyszedł z więzienia. Będzie musiał nauczyć się życia na nowo. Jego córka, Oliwia, zapragnie poznać swoich dziadków. Drogi wszystkich bohaterów połączą się na zasypanej śniegiem toruńskiej Starówce. 
     Dla mnie, napływowej torunianki, nie może być lepszego miejsca do ulokowania fabuły świątecznej książki, niż Stare Miasto. Dosłownie, bo autor nie wysyła swoich bohaterów daleko poza granice centrum miasta ;-). 
   Ta książka jest bardzo piernikowa, korzenna. To nie tylko tytuł ale cała fabuła oscyluje wokół korzennego ciasta. Co więcej, co dla mnie było zupełnym zaskoczeniem, na końcu autor zamieścił przepisy na wypieki, które pojawiają się w książce. Nie byle jakie przepisy znalezione w sieci. 
    Nie jest cukierkowo. Bardzo podobają mi się bohaterowie, bo są charakterystyczni, kontrastowi. Robert ze względu na swoją przeszłość, ale także jego córka, Oliwia. Nie jest słodką nastolatką, ale młodą kobietą, którą od złej drogi, takiej samej, jaką poszedł jej ojciec, dzieli naprawdę cieniutka granica. Taki, trochę patologiczny świat, zderza się z nieotwartą piekarnią i pachnącą cynamonem Kaliną. To nie tylko musi się udać, ale to musi stworzyć bardzo niebanalną opowieść. 
   Nie rozczarowałam się, autor inspirował się swoim zawodem i doskonale widać to w przeszłości Roberta i Oliwii. 
   Pachnąca Świętami, Toruniem powieść w której naprawdę dużo się dzieje. Czytałam ją i wyobraźnia przenosiła mnie do kawiarni w Toruniu. Stolik z widokiem na ośnieżone ulice Starego Miasta, korzenna herbata (taka, jaką robiła w powieści Kalina) i magiczne, niecierpliwe oczekiwanie na świąteczny cud. Piękna.