środa, 9 listopada 2016

9 november- Colleen Hoover

   Wiele razy zachwycałam się książkami autorki. Dowodów można szukać tutaj. Ostatnia książka autorki, Never never...Zawiodła. Na szczęście kolejna, 9 november ma swoją premierę dzisiaj (9.11 naturalnie) i...pozwoli szybko zapomnieć o pozostawiającym wiele do życzenia zakończeniu Never never.
   Dla Fallon, głównej bohaterki, 9 listopada to data szczególna. Tego dnia miał bowiem miejsce pożar, w którym ucierpiało jej ciało, a w konsekwencji kariera i pewność siebie. Dla Bena ten dzień też będzie szczególny. Przypadek sprawia, że jest świadkiem rozmowy Fallon z ojcem. Postanawia stanąć w jej obronie i udawać, że są parą. Żadne z nich nie wie jeszcze, że przypadkowa gra jest w rzeczywistości czymś znacznie poważniejszym. Jedno z nich nie jest do końca szczere...
  9 november to sto procent Hoover w Hoover :). Nawet jeżeli nie do końca wierzyłam w tę książkę na początku, z każdą kolejną stroną nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Kilka zwrotów akcji tak bardzo kwestionuje to, czego czytelnik dowiaduje się wcześniej, że naprawdę trudno się oderwać. Dobrze, gdyby spojrzeć na akcję w całości, wydaje się nieco naciągana, może w niewielkim stopniu...nierealna, ale...Czy nie taka jest istota fikcji literackiej?
  Historia trudna, jak na Colleen Hoover przystało. Chociaż więcej tu intrygi, niemal kryminału, niż romansu. Do pochłonięcia w jeden wieczór. Niesamowicie jesienna. Dla stałych fanów Colleen, dla tych, którzy jeszcze jej nie znają ale przede wszystkim polecam tym, którzy do teraz nie mogli się do niej przekonać.

2 komentarze:

  1. Mam za sobą trzy powieści Hoover i nie ukrywam, że nie jestem jej zagorzałą fanką. Tworzy całkiem niezłe książki, ale żadna z nich nie skradła mojego serca. Po jej najnowszy tytuł może kiedyś sięgnę, ale bez większego entuzjazmu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście przeczytam, bo to Hoover, a uwielbiam jej książki. Na razie mam jednak do nadrobienia Never never :)

    Pozdrawiam, Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń