niedziela, 13 lipca 2014

"Billie" Anny Gavaldy-recenzja

   Zaskoczenie i niesmak. To pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl po przeczytaniu kilku stron. Dlaczego, myślałam, dlaczego, Billiemu tak daleko do języka w Kochałem ją, dlaczego nie ma ona ust Audrey Tautou z Ensemble, c'est tout-Po prostu razem. Dlaczego? 
  Istnieje taka teoria, że jeżeli książka nie wciągnie nas po przeczytaniu pierwszy trzydziestu stron, to nie należy jej zabierać na wakacje, czytać do poduszki i w ogóle powinno się ją odesłać tam, skąd przyszła. Jeżeli wyznawcy tej teorii po trzydziestu stronach zrezygnują z przeczytania Billiego do końca, stracą kawał pouczającej, trudnej i szalenie romantycznej historii. 
  Billie jest kobietą. Nie zdradzę na czyją cześć dostaje to imię. Billie miała trudne dzieciństwo, przez które pomógł jej przejść Alfred de Musset i Franck. Nie zdradzę Czytelnikowi co łączy tych troje, polecam natomiast przed lekturą sięgnąć po Nie igra się z miłością tego pierwszego. Wydaje mi się prawie niemożliwym nie sięgnąć po tę sztukę w trakcie czytania Billiego, odgrywa ona tam bowiem jedną z głównych ról. Poza tym, szczerze polecam studentom i pasjonatom romanistyki, Anna Gavalda idealnie zinterpretowała Musseta, nadając mu wydźwięk nie tyle nowoczesny, co może niesamowicie romantyczny. Tak, Billie jest historią romantyczną. Mimo tego, że na początku nic na to nie wskazuje, główna bohaterka niesamowicie interpretuje niektóre słowa i gesty. Przypisując im ogromne znaczenie powoduje, że mamy ochotę cofnąć się kilka zdań wstecz, przeczytać rzeczone słowa jeszcze raz i z zaskoczeniem przyznać jej rację, że jest w nich coś delikatnego, wzruszającego. 
  Chciałabym uniknąć streszczania tutaj treści, bo nieunikniona staje się wtedy moja interpretacja, a wydaje mi się, że w tych prostych, bardzo czasami prostych słowach, autorka pozostawia czytelnikowi ogromną dowolność interpretacji. Wydaje mi się, że każdy czytelnik odbierze tekst troszeczkę inaczej, Franck będzie szedł u niego zupełnie inną drogą, Billie kompletnie zboczy z trasy, i nawet kiedy znajdą się we wspólnym momencie kulminacyjnym ostatnich kilku stron, ich losy nie zostaną do końca sprecyzowane. 
  Właśnie to świadczy o ogromnej wartości Billiego. Nie to w jaki sposób autorka, a być może polski tłumacz (bo mimo wszystko francuskie merde jest znacznie bardziej łagodne niż nasze rodzime kurwa), sili się na przedstawienie historii w sposób młodzieżowy, młodzieńczy. Zgadzam się, zarówno młodzież jak i młodzi dorośli klną dzisiaj na potęgę. Nie oznacza to jednak, że nie razi ich to w powieści. Mnie razi. Zawsze wydaje mi się, że przekleństwa i brutalny język ulicy naśladowany jest w literaturze niesamowicie nieudolnie. I to przede wszystkim bardzo bolało mnie jako, bądź co bądź fankę Anny Gavaldy. Próbowałam sobie tłumaczyć , że popełniła już kilka bardzo dobrych książek, we Francji jest pisarką uznaną i bardzo popularną, dlaczego zatem nie wybaczyć jej tej ekstrawagancji. Nie tylko językowej, ale również opowiadania o brutalnym życiu Billie w slumsach.  
  Nie wiem, w którym momencie przestałam zaprzątać sobie głowę tym słownictwem, ekstrawagancją, czy czymkolwiek, a zaczęłam czytać coraz szybciej. Billie niespodziewanie wtargnęła do mojego umysłu i nie pozwoliła oderwać się od czytania, do póki nie skończyła opowiadać tego, co miała mi do powiedzenia. Zupełnie mnie przy tym kupując zakończeniem. Polecam. Nie tylko fanom Gavaldy, ale miłośnikom literatury mało oczywistej, nieprzewidywalnej. Wzruszające i brutalne jednocześnie. Romantyczne, ale bez zbędnej wzniosłości. Billie to opowieść o uczuciu tak subtelnym, że tylko Anna Gavalda potrafiła je tak pięknie rozwinąć. Czyta się z zapartym tchem. 

5 komentarzy:

  1. Nie znam autorki, znowu muszę coś nadrobić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proponuję zatem nadrobić filmem. "Po prostu razem" z Audrey T. Wspaniały film. Rozkochuje w sobie bardzo!

      Usuń
  2. Słuchaj, każdy głupi potrafi napisać - ale nie każdy potrafi tak napisać, żeby chciało się ją przeczytać.
    Nope, znajome

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się wygląd twojego bloga jest taki subtelny i nie rzucający się w oczy. Recenzja świetna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gavaldy mam dwie ksiażki, z czego do tej pory przeczytam tylko jedną. piorunującego wrażenia na mnie nie zrobiła, ale z pewnością będę starać się poznać ją lepiej. może Billie choć wymagająca, bardziej mnie do niej przekona.

    OdpowiedzUsuń